Trzydniowe walki pod Warszawą od 28 do 30 lipca 1656 r. były największą bitwą „potopu”. Osobiście dowodzili w niej trzej monarchowie: król polski Jan Kazimierz, król szwedzki Karol X Gustaw i elektor brandenburski Fryderyk Wilhelm I.
Armia polsko-litewska liczyła około 36 tys. ludzi: 24 tys. żołnierzy regularnych (wojsk komputowych), 10 tys. pospolitego ruszenia i 2 tys. wojsk tatarskich. Przeważała kawaleria, piechoty było nieco ponad 4 tys. i tylko 18 armat. Połączona armia szwedzko-brandenburska była prawie dwukrotnie mniejsza i liczyła 18 tys. żołnierzy: przeważała piechota, która miała ponad dwukrotnie więcej armat – mianowicie 47.
Sebastien Bourdons, Karol X Gustaw, ok.
W połowie 1556 r. szwedzcy najeźdźcy byli w odwrocie. 1 lipca utracili Warszawę, której garnizon skapitulował po ciężkich walkach. Teraz w jednej bitwie miały rozstrzygnąć się losy wojny. Król Karol X Gustaw, wzmocniony sojuszem z elektorem i brandenburskim wojskiem, zamierzał zaskoczyć i rozbić zgromadzone pod Warszawą wojska polskie.
Jan Kazimierz zaskoczyć się nie dał. Przeprawił po moście pontonowym wojska koronne na prawy (praski) brzeg Wisły, gdzie czekały wojska litewskie, i ustawił połączone siły do bitwy obronnej. Ukształtowanie terenu: wydmy i cieki wodne, okalające go lasy i bagna, sprzyjały obronie, ale utrudniały wyprowadzenie ataku kawalerii. A armia polsko-litewska składała się głównie z kawalerii i dysponowała słabszą od przeciwników artylerią. Pierwszego dnia armia szwedzko-brandenburska nadciągnęła od północy i późnym popołudniem atakowała bez powodzenia polsko-litewskie pozycje. Dostępu do nich bronił obsadzony armatami czterobastionowy fort. Król szwedzki od początku bitwy przejął inicjatywę. Rozpoznawszy walką teren, zrozumiał, że atak frontalny będzie nieskuteczny.
Rycina przedstawiająca bitwę warszawską 1656 roku. W tle widoczny plan Warszawy (Starego Miasta) z obrysem fortyfikacji. Rys. Erik Dahlberg. [w:] Samuel Pufendorf, De rebus a Carolo Gustavo Sveciae rege gestis, Licencja PD, Wikimedia Commons
Dlatego drugiego dnia rano wydał rozkaz obejścia polsko-litewskich pozycji od wschodu. Manewr był ryzykowny. Na przemieszczające się oddziały mogła uderzyć polsko-litewska jazda. Ale król polski zbyt późno rozeznał sytuację. Jego wojska znalazły się w niekorzystnym położeniu: musiały ustawić się frontem do przeciwnika, a tyłem do Wisły i straciły możliwość manewru. Atak nieprzyjaciela mógł zepchnąć je do rzeki. Po południu polsko-litewska kawaleria bez powodzenia szarżowała na nowe pozycje wroga. Największe szanse powodzenia miała słynna szarża husarii pod wodzą Aleksandra Hilarego Połubińskiego, która przebiła się przez linie wojsk szwedzkich. Nie otrzymała wsparcia, wyhamowała, i wzięta w ogień krzyżowy musiała się wycofać. Trzeciego dnia król polski uznał, że położenie jego wojsk nie daje szans na zwycięstwo i zarządził odwrót. Kawaleria wycofała się na południe, a piechota - atakowana przez wroga, ponosząc straty - przeprawiła się na drugi brzeg Wisły po moście saperskim. W bitwie zwyciężyli Szwedzi i Brandenburczycy.
Bitwa warszawska nie zmieniła losów wojny. Wykazała raz jeszcze kunszt bojowy armii szwedzkiej i talent dowódczy króla Karola X Gustawa.
Krzysztof Kowalewski
Powrót ZOBACZ NA OSI CZASU