20 października 1984 r. „Dziennik Telewizyjny” podał informację o zaginięciu Jerzego Popiełuszki. Polska wstrzymała oddech. Kapłan z żoliborskiej parafii nie był zwykłym księdzem. Znał go cały kraj, w jego homilie wsłuchiwały się tysiące osób. Słowa skromnego wikarego podtrzymywały na duchu społeczeństwo, zgnębione polityką prowadzoną przez ekipę generała Wojciecha Jaruzelskiego. Drobny, szczupły, chorowity duchowny stał się dla władz osobą nie do zniesienia.
Jerzy Popiełuszko urodził się w 1947 r. w chłopskiej rodzinie, w gminie Suchowola na Podlasiu. Po maturze wstąpił do Seminarium Duchownego w Warszawie. Studia – podobnie jak w przypadku innych kleryków – przerwało wcielenie do specjalnej jednostki wojskowej w Bartoszycach, gdzie za wszelką cenę usiłowano wyperswadować żołnierzom pozostanie w stanie duchownym. Popiełuszko nie dał się złamać i po zwolnieniu do cywila powrócił do seminarium. W roku 1972 otrzymał święcenia kapłańskie. Od tej pory pracował w różnych parafiach. W 1980 r. przydzielony został do parafii św. Stanisława Kostki na Żoliborzu w Warszawie.
Jerzy Popieuszko, fot. A. Iwański, Europeanea, licencja CC BY-SA 3.0., Wikimedia Commons
Po strajkach sierpniowych 1980 r. i powstaniu NSZZ „Solidarność” ksiądz Popiełuszko związał się z pracownikami huty „Warszawa”, będąc jednocześnie duszpasterzem środowisk medycznych. Gdy 13 grudnia 1981 r. wprowadzony został stan wojenny, młody wikary rozpoczął w kościele św. Stanisława Kostki odprawianie comiesięcznych mszy w intencji ojczyzny. Nabożeństwa gromadziły tysiące wiernych: początkowo parafian, później warszawiaków z innych dzielnic, a w końcu – licznych gości z całej Polski.
Ksiądz Jerzy w swych homiliach piętnował brutalność władz, wzywał do dialogu ze społeczeństwem, apelował o prawdę w życiu publicznym, upominał się o prawa obywatelskie. Przede wszystkim jednak, zgodnie z duchem Ewangelii, głosił zasadę „Zło dobrem zwyciężaj”. Słowa kapłana niosły otuchę, budziły nadzieję, budowały międzyludzką solidarność. Autorytet żoliborskiego wikarego powodował, że nawet najbardziej radykalni działacze podziemia uznawali jedynie pokojowe metody oporu przeciw komunistycznym władzom.
Rządzący za wszelką cenę usiłowali zmusić księdza Popiełuszkę do milczenia. W prasie publikowano kłamliwe materiały oczerniające księdza. Organizowano prowokacje, mające dowieść, że zamieszany był w przygotowywanie działań terrorystycznych. Duchownego zatrzymywano i szykanowano. Stale inwigilowali go tajni współpracownicy Służby Bezpieczeństwa (SB).
Pogrzeb księdza Jerzego Popieuszki na terenie kościoła św. Stanisława Kostki w Warszawie, 3 listopada 1984 r., fot. A. Iwański, Europeanea, licencja CC BY-SA 3.0., Wikimedia Commons
19 października 1984 r., podczas powrotu z Bydgoszczy, gdzie odprawiał mszę św., ksiądz Jerzy został uprowadzony przez trzech oficerów SB, bestialsko pobity i utopiony w Wiśle koło zapory we Włocławku. Ponieważ towarzyszący księdzu kierowca, a jednocześnie przyjaciel, Waldemar Chrostowski uciekł oprawcom i zawiadomił o porwaniu władze kościelne, rządzący nie zdołali ukryć ohydnej zbrodni.
Okolicznościowe transparenty na tle kościoła św. Stanisława Kostki w Warszawie podczas pogrzebu księdza Jerzego Popieuszki, 3 listopada 1984 r., zbiory Narodowe Archiwum Cyfrowe
Od chwili podania informacji o zaginięciu księdza, w kościele św. Stanisława Kostki czuwały setki wiernych, łudząc się, że porwany kapłan przeżył. Na wieść o odnalezieniu zmasakrowanych zwłok, wieczorem 30 października zaczęto bić w dzwony. Zgasła ostatnia nadzieja. 3 listopada w żoliborskiej parafii odbył się pogrzeb męczennika. Mszę celebrował prymas Józef Glemp. Wśród uczestników nabożeństwa był laureat Pokojowej Nagrody Nobla Lech Wałęsa i inni przywódcy „Solidarności”. Setki tysięcy osób żegnały Tego, co kazał „Zło dobrem zwyciężać”.
Marek Olkuśnik
Powrót ZOBACZ NA OSI CZASU