Kiedy idę Złotym Groniem, tam gdzie jest najlepsze słońce, najlepszy wiatr i najlepszy księżyc

Artystyczna droga Jana Wałacha

„Coś niebywałego, co za typ ten Wałach! Mały, łysawy człeczyna w okularach oprawionych w blaszany drut domowej roboty co chwila przeciera te szkiełka i spoziera w koło bladymi oczyma. Nie można tych oczu inaczej nazwać jak: przejrzyste”. W ten sposób scharakteryzowała Jana Wałacha w swoich pamiętnikach Zofia Stryjeńska. Kim był ten niepozorny człowiek, artysta spod Złotego Gronia, który pozostawił po sobie malowaną kronikę beskidzkiej góralszczyzny?

 

Liczne przewodniki po Beskidach, pośród obowiązkowych miejsc godnych zobaczenia i zwiedzenia, wskazują na dawne atelier Jana Wałacha w Istebnej, w przysiółku Andziołówka. Tak, to częściowo prawda, że w 1922 roku powstała tu jego pracownia, swoista świątynia sztuki, która tętni życiem do dnia dzisiejszego. Najprawdziwsze jest jednak stwierdzenie, że pracownią malarską były dla niego całe Beskidy. Przemierzał je wzdłuż i wszerz, poznając miejsca i ludzi uwikłanych w codzienność i czas świętowania. Jak się po latach okaże, ocalając od zapomnienia.

Jan Wałach podczas pracy, 1974, archiwum Muzeum i Stowarzyszenia im. Artysty Jana Wałacha, dzięki uprzejmości autorki

To tu, „wędrując z garnuszkiem do tęczy po farby”, rozpoczęła się jego podróż artystyczna i edukacyjna, w której towarzyszyły mu osoby starające się wyprowadzić go z beskidzkiej wioski w świat. Jego twórczość kształtowały bliskie mu góry i zachwyt nad rodzimą tradycją.

Jako młody chłopak, uczeń szkoły podstawowej w Istebnej, a później Gimnazjum Macierzy Szkolnej w Cieszynie, zachwycił swoim talentem dwie ważne postacie, które stały się jednocześnie drogowskazami na drodze artystycznej. Księdzu Leopoldowi Londzinowi zawdzięczał życiowy start. Dzięki Jerzemu Warchałowskiemu, krytykowi i teoretykowi sztuki, w 1902 roku podjął naukę w Cesarsko-Królewskiej Szkole Przemysłu Drzewnego w Zakopanem, a następnie został jednym z najlepszych studentów Józefa Mehoffera w Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. Przypomina o tym wizytówka z adnotacją: „Pan Jan Wałach może być zapisany do mnie. Józef Mehoffer”. To on wprowadził swojego ucznia w tajniki rysunku, witraży, kolorytu i kompozycji, jednocześnie pozwalając mu na rozwój stylu realistycznego. Wałach pozostawał również pod artystycznym wpływem Jana Stanisławskiego i Ferdynanda Ruszczyca. Wyrazem artystycznych upodobań z tego okresu jest praca Koścy, utrzymana w nurcie impresjonizmu, nawiązująca do prac krakowskich nauczycieli.

Wizytówka Józefa Mehoffera, Muzeum i Stowarzyszenie im. Artysty Jana Wałacha, dzięki uprzejmości autorki

Jak potoczyły się losy młodego górala, który wyruszył w świat? Gdy Kraków dał mu solidne podstawy do utwierdzenia się w wyborze ścieżki zawodowej, ówczesna Europa, z całym swoim przedwojennym czarem, stanęła przed nim otworem. Stypendium dla wybitnie uzdolnionego studenta, ufundowane przez rodzinę Siemianowskich ze Lwowa, pozwoliło na dwuletni wyjazd do Paryża, w latach 1908–1910, do Académie Julian, a w kolejnym roku na studia w L’École nationale supérieure des beaux-arts (ENSBA) pod okiem profesora Ferdynanda Cormona. Nadal jednak pozostawał pod czujnym okiem swojego krakowskiego mistrza, który w 1910 roku pisał do niego tak: „Ufam, że czy prędzej, czy później wybije się Pan na wierzch… trzeba w każdym razie nie wychodzić ze stosunków w kraju i tu szukać punktów zaczepienia”.

Jan Wałach, Koścy, 1907, olej na płótnie, Muzeum i Stowarzyszenie im. Artysty Jana Wałacha, fot. Bogusław Dziadzia, dzięki uprzejmości autorki

W 1911 roku wrócił do rodzinnej Istebnej. Przypieczętowaniu decyzji o związaniu życia z tym miejscem stanowiło małżeństwo z Teresą z domu Liboską w 1912 roku. Ostatnią „wielką” podróżą, tym razem o charakterze militarno-artystycznym, był udział w I wojnie światowej. Jan Wałach, jako malarz i medalier wojskowy, wyruszył z 100 Pułkiem Ziemi Cieszyńskiej pod dowództwem Franciszka Xawerego Latinika. W 1918 roku wrócił do podnóży ukochanej góry Złoty Groń, gdzie legendarny „początek wody a koniec chleba”. Wówczas rozpoczął się nowy rozdział życia i twórczości artysty.

Jan Wałach, Młody gajdosz w ciemnej izbie, 1934, drzeworyt, Muzeum i Stowarzyszenie im. Artysty Jana Wałacha, dzięki uprzejmości autorki

Początek samodzielnej działalności to liczne realizacje i wystawy. Jednak największy rozgłos przyniosły Wałachowi drzeworyty, których tworzeniem zajął się za namową ówczesnego mecenasa Warchałowskiego. Zwróciły uwagę środowiska artystycznego podczas warszawskiej wystawy retrospektywnej w kamienicy Baryczków w 1934 roku i uznanie na Międzynarodowej Wystawie Sztuki i Techniki w Paryżu w 1937 roku. Na tej ostatniej prace Młody gajdosz w ciemnej izbie i Stary owczarz otrzymały brązowy medal. Były to kompozycje o przemyślanej strukturze, nawiązujące do tradycji muzycznych i pasterskich Beskidu Śląskiego.

Kolejne dekady obfitowały w zachwyty nad tym, co lokalne, tożsame z beskidzkim krajobrazem i kulturą – wszystko to rejestrował w duchu naturalizmu i realizmu, nadając swej twórczości wymiar faktograficzny. Doskonały przykład stanowi cykl rysunków węglem, przedstawiający górali beskidzkich w tradycyjnych strojach, wraz z zapisem imion, nazwisk, przysiółków, z których pochodzili portretowani. Wrażliwy obserwator nie analizował świata, lecz wiernie przetwarzał go na potrzeby sztuki, podnosząc „prozę życia” do rangi sacrum. Świadek swoich czasów, jak prasa PAX-owska napisze po jego śmierci: „Jan Wałach w stosunku do Ziemi Beskidu Śląskiego spełnił taką funkcję jak Wyspiański wobec Krakowa. Reymont – Mazowsza, Mickiewicz – Litwy”.

Jan Wałach, cykl portretów górali beskidzkich, 1930, węgiel na papierze, Muzeum i Stowarzyszenie im. Artysty Jana Wałacha, dzięki uprzejmości autorki

U schyłku życia zapytany, czy nie zechciałby jeszcze raz pojechać do słonecznej Italii, zdecydowanie odpowiedział: „Nie! Najlepsze słońce jest tutaj, najlepszy wiatr, najlepszy księżyc”.

Do śmierci w 1979 roku tworzył w skromnej pracowni, w której obecnie znajduje się muzeum poświęcone artyście.

Ewa Cudzich

Powrót ZOBACZ NA OSI CZASU
drukuj wyślij facebook

Z Cieszyna do Londynu, czyli Małgorzata Piastówna na dworze angielskim

Róża z salonu. Obraz Józefa Mehoffera „Róża Saronu – Fantazja ornamentalna”  ze zbiorów Muzeum Mazowieckiego w Płocku

Internacjonalista maluje obrazy, czyli biografia fantastyczna. Obrazy Józefa Wanata w Muzeum Okręgowym Ziemi Kaliskiej w Kaliszu

Anna Bilińska, wieża Eiffla i Autoportret z paletą z Muzeum Narodowego w Krakowie
Afroamerykańskie rytmy w Paryżu dwudziestolecia międzywojennego. "Jazz" Tadeusza Makowskiego w Muzeum Narodowym w Warszawie

Sto odcieni bieli. "Ze spaceru" Olgi Boznańskiej z Muzeum Narodowego w Krakowie

Kim właściwie była ta piękna pani? Autoportret w świetle księżyca Meli Muter z Muzeum Uniwersyteckiego w Toruniu

Laski łaski. Pamiątki z początków istnienia śląskich luterańskich kościołów Łaski w zbiorach Muzeum Tkactwa w Kamiennej Górze i Muzeum Protestantyzmu w Cieszynie