Europa pogrążała się w jednej z najpotworniejszych rzezi w swoich dziejach. Z Paryża przez Szwajcarię powracał do domu, do Warszawy, trzydziestoletni malarz – polski patriota pochodzenia żydowskiego. Należał do tych, którzy liczyli, że wojna przyniesie Polsce upragnioną niepodległość. Czy już wtedy myślał o obrazie, który będzie syntezą dziejów, legend i pragnień?
W 1915 roku Warszawę opuścili Rosjanie. Towarzystwo Zachęty Sztuk Pięknych korzystając ze swobód, które pojawiły się po zajęciu stolicy przez Niemców, ogłosiło konkurs pod tytułem Polska. Jednym ze zgłoszonych obrazów była Legenda o koronie Romana Kramsztyka.
Wprawdzie lata 1910–1914 artysta spędził w Paryżu, ale z Warszawą musiał czuć się mocno związany. Tu przyszedł na świat w roku 1885, tu pobierał pierwsze lekcje rysunku i malarstwa. I choć kontynuował studia w Krakowie i Monachium, to trzykrotnie wystawiał swe prace w murach Zachęty. Gdy powracał do rodzinnego miasta przez ogarniętą wojną Europę, mógł poszczycić się tym, że jego obrazy prezentowano nie tylko w Krakowie, Lwowie i Poznaniu, nie tylko w Paryżu, ale także w Wenecji, Wiedniu, Berlinie i Barcelonie. Na jego styl istotny wpływ wywarła twórczość Paula Cézanne’a. Specjalizował się w portretach, pejzażach i martwej naturze. Obraz namalowany na konkurs Zachęty był wyjątkowy. Stanowił pierwszą alegorię w dorobku artysty. Na charakter dzieła wpłynęły temat konkursu, moment dziejowy i atmosfera, w której wychowywał się Kramsztyk.
Roman Kramsztyk, Legenda o koronie, 1916, Muzeum Narodowe w Warszawie, źródło: Cyfrowe MNW
Kompozycja jest zbudowana wokół symbolicznej postaci półnagiego młodzieńca. Jego skronie zdobi korona przywodząca kształtem na myśl tę, którą Jan Matejko widział w wawelskim grobowcu Kazimierza Wielkiego. Bohater wznosi ku górze ramiona, z których opadają kajdany. Szybujący ponad postacią biały orzeł zdaje się potężnym dziobem pomagać w zrywaniu łańcucha. Wyzwalający się dziedzic Piastów stawia pierwszy krok na drodze ku wolności. To jednak dopiero początek opowieści. Wokół – jak w kalejdoskopie – krążą postaci znane z polskich baśni i polskiej historii. W oddali dostrzegamy anioła, który zmierza do Piasta Kołodzieja, by ofiarować koronę jego synowi – założycielowi dynastii. Na drugim brzegu potężnej rzeki, niewątpliwie Wisły, odbywa się scena zaślubin Jadwigi i Jagiełły, zwrotny moment w dziejach polskiej państwowości – początek potęgi Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Na stopniach renesansowej loggii dramatyczne gesty wykonują dwie postaci w osiemnastowiecznych strojach. Przywodzą na myśl Konstytucję 3 maja i konfederację targowicką. Za nimi król Stanisław August – abdykuje, odrzucając koronę. To koniec wolnej Polski. Czy nie ma nadziei? Przecież na prawo od stąpającego ku niepodległości młodzieńca galopują ułani Księstwa Warszawskiego, a klęczący chłop wspiera się na kosie i spogląda w dal, gdzie w blasku wschodzącego słońca kroczy anioł. W jego dłoniach złoci się korona – zapowiedź odrodzenia potęgi Polski. Jej chwalebną przeszłość przypominają przeglądające się w nurcie Wisły średniowieczne warownie i zamek na Wawelu. Tło kompozycji wypełnia panorama Tatr z wyraźnie zaakcentowaną granią Giewontu, w którego skałach – jak powszechnie wiadomo – czekają na sygnał gotowi do walki rycerze. Ujęcie tak wielu motywów na jednym płótnie przywodzi na myśl średniowieczne malarstwo ołtarzowe lub dzieła twórców włoskiego renesansu.
Roman Kramsztyk, Portret poety Jana Lechonia. Wersja III, Muzeum Narodowe w Warszawie,, źródło: Cyfrowe MNW
Obraz cechują symboliczna narracja i schematyczne zarysowanie postaci z rzeczywistej i baśniowej przeszłości. Optymistyczne przesłanie dzieła podkreśla potężnie zbudowany heros: oto przyszedł czas na odzyskanie niepodległości. Rok 1916 musiał budzić takie nadzieje. Trzej zaborcy stanęli do walki we wrogich obozach. U boku Niemiec i Austro-Węgier walczyli przeciwko Rosji żołnierze Legionów Polskich. Spełniał się sen romantyków. Twórca Legendy o koronie nawiązywał do mitów narodowych.
Roman Kramsztyk, Mężczyzna jedzący raki (Portret Karola Szustra), 1919, Muzeum Narodowe w Warszawie, źródło: cyfrowe MNW
Roman Kramsztyk jak mało kto wczuwał się w atmosferę epoki. Urodził się w żydowskiej rodzinie, o silnych tradycjach patriotycznych. Jego dziadek Izaak Kramsztyk ukończył warszawską Szkołę Rabinów, jako pierwszy głosił w synagodze kazania po polsku. Za udział w ruchu narodowym 1861–1863 został zesłany na Syberię. Ojciec matki, Maurycy Fajans, właściciel przedsiębiorstwa żeglugi parowej na Wiśle, odegrał znaczącą rolę w życiu i rozwoju Warszawy. Rodzice prowadzili dom, w którym pielęgnowano kulturę polską. Sam Roman był w Paryżu członkiem Towarzystwa Artystów Polskich.
Roman Kramsztyk, 1932, licencja PD, Wikimedia Commons
Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości malarz powrócił do Paryża. Związany ze Stowarzyszeniem Artystów Polskich „Rytm” reprezentował nurt klasycyzujący. Czerpał także ze stylistyki renesansu i baroku. W dwudziestoleciu międzywojennym zasłynął z oryginalnych portretów – zwłaszcza wybitnych przedstawicieli polskiej inteligencji, między innymi znanego wizerunku Jana Lechonia. Kramsztyk corocznie spędzał wakacje w Polsce. W 1939 roku jego wypoczynek przerwała agresja niemiecka. Malarz znalazł się za murami getta warszawskiego. Wstrząśnięty przerażającą rzeczywistością dokumentował ją na rysunkach. 6 sierpnia 1942 roku został zastrzelony na ulicy.
Ewa Olkuśnik
Powrót ZOBACZ NA OSI CZASU