Co zobaczył pan Zagłoba,

czyli "Wesele kozackie" Józefa Brandta z Muzeum Górnośląskiego w Bytomiu

Konie w galopie, malowniczy step i zew przygody ― tak w skrócie można opisać niejedno płótno Józefa Brandta i wiele scen z "Trylogii" Henryka Sienkiewicza. Co dokładnie łączy dynamiczny obraz "Wesele kozackie" i słynnego pana Zagłobę?

Henryk Sienkiewicz w liście do Józefa Brandta w 1909 roku nazywa się „gorącym wielbicielem” jego malarstwa ― i dodaje: „Mówię to zupełnie szczerze, albowiem otwarcie wyznaję, że waszemu mistrzostwu i waszemu niezrównanemu poczuciu rycerskiego i stepowego życia dawnych Polaków, zawdzięczam niejedno natchnienie, niejeden pomysł i wprost niejedną scenę w mojej Trylogii”. Inspiracje wydają się obustronne. Obaj twórcy czerpali garściami z polskiej historii XVII wieku i w podobny sposób ją przedstawiali ― czy to piórem, czy pędzlem.

Józef Brandt, Wesele kozackie, 1893, Muzeum Górnośląskie w Bytomiu, licencja CC-BY, katalog zbiorów online

Obraz Wesele kozackie Brandta można nawet potraktować jako ilustrację konkretnego fragmentu Ogniem i mieczem. Oddział pana Zagłoby dostrzega nagle głośną i kolorową grupę jeźdźców. Początkowo bierze ich za atakujące wojsko, ale okazuje się, że to para młoda i weselni goście. Podobnie jak na płótnie Brandta, prowadzą ich przygrywający wesoło muzycy. „Za nimi panna młoda, hoża dziewczyna w ciemnym żupanie i z włosami rozpuszczonymi na ramiona. Otaczały ją drużki śpiewające pieśni i niosące powlekane na ręce wieńce ― a wszystkie dziewki na koniach, siedzące po męsku, wystrojone, ubrane w polne kwiaty, wyglądały z dala jak zastęp kraśnych Kozaków. W drugim szeregu jechał na dzielnym koniu pan młody wśród drużbów z wieńcami […]; orszak zamykali rodzice nowożeńców i goście, wszyscy konno” ― opisywał szczegółowo Sienkiewicz.

Józef Brandt, Popisy jeździeckie, 1915, Muzeum Górnośląskie w Bytomiu, licencja CC-BY, katalog zbiorów online

Ukazanie postaci konno, w ruchu, na otwartej przestrzeni to jeden z najbardziej charakterystycznych motywów w malarstwie Brandta. Znaczący wpływ na jego twórczość miał Juliusz Kossak, nazywany doskonałym malarzem koni ― pierwszy nauczyciel, a później także przyjaciel. To on zapoczątkował przedstawianie skomplikowanych dziejów Polski XVII stulecia w taki sposób, jakby wypełniały je same malownicze motywy, sarmackie anegdoty i stepowe wędrówki. Dzięki niemu do sztuki polskiej wkroczyli także nowi bohaterowie ― mieszkańcy wschodnich rubieży wielokulturowej Rzeczpospolitej Obojga Narodów, jak Kozacy czy Tatarzy.

Józef Brandt, Zaloty. Kozak z dziewczyną przy studni, 1875, Muzeum Narodowe w Kielcach, licencja CC-BY  źródło: strona Centrum Rzeźby Polskiej w Orońsku

W 1860 roku dziewiętnastoletni Brandt wyruszył w towarzystwie Kossaka w podróż po Ukrainie i Podolu. Notował, szkicował, zbierał inspiracje. Takie wędrówki powtarzał później wielokrotnie. Obaj malarze starali się w przekonujący sposób odtwarzać historyczne szczegóły i klimat dawnych wydarzeń. Brandt zgromadził w swojej pracowni całą kolekcję rekwizytów, między innymi broń i elementy ubioru. Miał tam nawet autentyczny turecki namiot wezyra! Podobnie jak Kossak, czerpał również z pamiętników czy literatury romantycznej. Ukazywanie polskiej historii w takim ujęciu ― jako orientalnej przygody pełnej szlacheckiej fantazji i nieco egzotycznego folkloru ― sprawiło jednak, że mamy do czynienia raczej ze swobodną wizją artystyczną, niż z prawdziwym wizerunkiem Kozaków.

Józef Brandt, Kozak na koniu, przed 1915, Muzeum Narodowe w Warszawie, licencja CC-BY, źródło: Cyfrowe MNW

Sięganie po barwne epizody z dziejów Polski miało oczywiście niebagatelne znaczenie dla rodaków pod zaborami. Podobnie jak Sienkiewicz, malarze tworzyli często „ku pokrzepieniu serc”. Brandt przez większość życia mieszkał w Monachium, gdzie zrobił karierę i świetnie zarabiał. Artysta wyraźnie podkreślał jednak swoją polskość, na przykład chętnie wkładał strój szlachecki i nosił sarmackie wąsy. Przewodniczył nieformalnie polskiej kolonii artystycznej, dlatego żartobliwie nazywano go generałem, a towarzyszących mu malarzy ― jego sztabem. Nie chcąc, by jego obco brzmiące nazwisko było brane za niemieckie, często podpisywał swoje obrazy „Józef Brandt z Warszawy”. Taką sygnaturę dostrzec można właśnie w prawym dolnym rogu Wesela kozackiego.

Karolina Dzimira-Zarzycka

Powrót ZOBACZ NA OSI CZASU
drukuj wyślij facebook

Obraz kontra fotografia. Pomarańczarka (Żydówka z cytrynami) Aleksandra Gierymskiego ze zbiorów Muzeum Śląskiego w Katowicach

Ormianie - kultura, pieniądze, egzotyka?
Poplątane losy Chłopca w słońcu Aleksandra Gierymskiego z kolekcji Muzeum Narodowego we Wrocławiu

Niedokończone dzieło, niespełniona obietnica. Obraz Jana Matejki "Śluby Jana Kazimierza" w Muzeum Narodowym we Wrocławiu

Bezkopertka lub otwartolist. Skąd się wzięła nazwa „pocztówka”?
„Kupili żywych, mogą więc kupić i malowanych”. Obraz Jana Matejki „Rejtan  ― upadek Polski” w Zamku Królewskim w Warszawie
unia Lubelska według Matejki: wiernie oddana czy podmalowana? Obraz w Muzeum Narodowym w Lublinie

Pocztówka z pola walki. Obraz Wojciecha Kossaka "Olszynka Grochowska" w Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie

Męczeńska śmierć dominikanów czyli o Najeździe Tatarów na Sandomierz w 1260 roku
Fotografia czy obraz? Zagadkowa miniatura w Muzeum Narodowym w Warszawie
Cuda nad Wrocławiem. Obrona miasta przed Tatarami
Stara księżna na bryle soli. Obraz Jana Matejki Święta Kinga modląca się pośród sądeckich gór w Muzeum Żup Krakowskich w Wieliczce