Zamiast portretu ― okręt. Zamiast imienia statku ― imię najsłynniejszego pasażera.
Obraz olejny Włodzimierza Pawlaka przedstawia frontalnie ujęty dziób transatlantyku. Monumentalna, symetryczna sylweta liniowca, płynącego wprost na widza, rozpiera kadr. W syntetycznym, plakatowym ujęciu, charakterystycznym dla artysty, wyróżnić można ledwie trzy „marynarskie” barwy: biel, czerwień i dominujący granat w wielu odcieniach.
To wczesna praca Pawlaka, urodzonego w 1957 roku, członka Gruppy, niezależnego ruchu artystycznego połowy lat osiemdziesiątych XX wieku. Tworzył wówczas prace współgrające z językiem wizualnej propagandy, retorycznie zniewalające, jak ten portret okrętu zatytułowany Witold Gombrowicz. Nie należy jednak dać się zwieść podpisowi. Statek to zapewne MS Chrobry, wypływający w inauguracyjny rejs pod banderą armatora Gdynia–Ameryka Linie Żeglugowe do portów Ameryki Południowej. Okręt, ochrzczony 27 lipca 1939 roku, dwa dni później wypłynął w morze. Jednym z ponad tysiąca pasażerów był Witold Gombrowicz, zaproszony do udziału w rejsie jako obiecujący literat, autor Ferdydurke. Ani pisarz, ani statek nie powrócili już do Polski. W dniu 21 sierpnia 1939 roku MS Chrobry przybił do portu w Buenos Aires. Kiedy kilka dni później na wieść o wybuchu II wojny światowej odpływał do Europy, Gombrowicz odmówił powrotu. Statek w niedługim czasie Brytyjczycy przerobili na wojskowy transportowiec. W 1940 roku został zbombardowany przez samoloty niemieckie u wybrzeży Norwegii, gdzie ostatecznie zatonął.
Włodzimierz Pawlak, Witold Gombrowicz, 1986, Muzeum Sztuki w Łodzi, źródło: zasoby.msl.org.pl
Gombrowicz wykorzystał pierwsze doświadczenia pobytu na emigracji jako kanwę powieści o jakże emigracyjnym tytule ― Trans-Atlantyk, wydanej w 1953 roku w Paryżu. Przy pomocy stylizacji na barokową polszczyznę wykpił równie archaiczny ― jego zdaniem ― model patriotyzmu, napotkany zarówno u argentyńskiej Polonii, jak i pozostawiony w kraju. Pisarz, występujący w powieści jako „Gombrowicz”, nie chce odgrywać narzucanej mu roli wybitnego literata i obśmiewa narodowe frazesy. I za pomocą poczucia humoru, i za pomocą salw niepohamowanego śmiechu, które zaplanował w finale utworu.
W przypadku obrazu Włodzimierza Pawlaka nie można być pewnym, w którym momencie towarzyszymy transatlantykowi. Czy Witold Gombrowicz właśnie dopływa na MS Chrobrym do portu w Buenos Aires, niezrażony jeszcze spotkaniami z Polonią? Czy razem z Witoldem Gombrowiczem patrzymy na okręt, odbijający bez niego od nabrzeża? Ta niedostrzegalna gra śmieszyła zapewne Pawlaka, który obrazem przypomina, jak wyczulony na „społeczne maski” pisarz stopił się w jedno z jedną z nich: emigranta z transatlantyku.
Leszek Karczewski
Powrót ZOBACZ NA OSI CZASU