Pan piorunów kontra podatki

"Perkun" Zofii Stryjeńskiej z cyklu "Bożki słowiańskie" w zbiorach Muzeum Narodowego w Warszawie

Ile przeciwieństw musiał pokonać ten Perkun, by trafić do Muzeum Narodowego w Warszawie, tego nie mógł przewidzieć nikt. Najpierw Zofia Stryjeńska nieomal spaliła go w piecu, potem cios prawie zadał mu bezwzględny… komornik.

 

Jako Perkun (Perkunas) zapisał się w mitologii Bałtów, gdy tymczasem jego słowiański odpowiednik to właściwie Perun. Skojarzenie z piorunem będzie jak najbardziej słuszne – wszak to bóstwo władające burzami. Nasi przodkowie przypisywali uderzeniu gromu znaczenie magiczne. Nic dziwnego, że potężny bóg dzierżący w ręku błyskawice pojawiał się w najważniejszych indoeuropejskich wierzeniach (pomyślmy choćby o greckim Zeusie czy jego rzymskim wcieleniu, Jowiszu). Niektórzy badacze widzieli nawet w Perkunie-Perunie odpowiednik nordyckiego Thora.

Zofia Stryjeńska, Perkun, rysunek z cyklu Bożki słowiańskie, 1934, Muzeum Narodowe w Warszawie, prawa zastrzeżone, dzięki uprzejmości muzeum



O Zeusie uczymy się w szkole, Thor powrócił w pelerynie superbohatera. A słowiański bóg piorunów? Zapewne wielu z nas nic to nie mówi – i nie inaczej było sto lat temu. Zofia Stryjeńska zamierzała temu zaradzić: ożywić rodzimą mitologię i przywrócić pamięć o pradawnych bóstwach. Odrodzona Polska potrzebowała historii, obrazów i symboli, które pomagałyby w budowaniu narodowej wspólnoty i kreowaniu wizerunku kraju. „Zaczęłam i trwam w słowiańszczyźnie, bo leży ona u mnie we krwi i przez nią chcę podkreślić odrębność naszej sztuki malarskiej” – zdradzała Stryjeńska w 1932 roku czasopismu „Chwila”. W swoich pracach przypominała także stroje regionalne, tańce ludowe czy wiejskie obrzędy. Folklor stał się dla niej niewyczerpanym źródłem inspiracji.

Polskie typy ludowe: Kurpie, pocztówka z ilustracją Zofii Stryjeńskiej wydana przez Ministerstwo Poczt i Telegrafów (na odwrocie napis: „Całkowity dochód – na walkę z bezrobociem”), 1932, Muzeum Dyplomacji i Uchodźstwa Polskiego Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy, licencja PD, źródło: Kujawsko-Pomorska Biblioteka Cyfrowa

Na rysunku Stryjeńskiej pan piorunów wydaje się równie niematerialny jak gromy, którymi włada. Błyskawice zastępują mu palce, w błyskawicę zamienia się jedna noga. Ba, cała sylwetka przypomina zygzak błyskawicy. Na głowie włosy jak strugi deszczu, nad nimi wielka krystaliczna korona. Na błękitno-szarym torsie jaszczurka okręcona niczym naszyjnik. Zapewne nie tak wyobrażali sobie to potężne bóstwo dawni Słowianie. Wygląda raczej jak nowoczesny kuzyn Perkuna-Peruna, jakiś „bóg elektryczności” zrodzony w epoce art déco. Stryjeńskiej nie zależało na archeologicznej czy historycznej rekonstrukcji, tylko artystycznym przetworzeniu słowiańskich wierzeń. „Przecież – podkreśla – mitologia to też wykwit fantazji artystów” – tłumaczyła dziennikarzowi.

Zofia Stryjeńska, Marzanna, litografia barwna z cyklu Bożki słowiańskie, 1922, Muzeum Narodowe w Warszawie, prawa zastrzeżone, dzięki uprzejmości muzeum

W lewym dolnym rogu rysunku można dostrzec rzymską cyfrę X, Perkun był bowiem dziesiątą pracą z cyklu Bożki słowiańskie. Na pozostałych planszach Stryjeńska przedstawiła cały panteon bóstw, między innymi Światowita, Radegasta, Kupałę i Marzannę. Słowiański Olimp zajmował ją tak naprawdę przez lata. Kolejno w 1918 i 1922 roku wydała cykle pod tym samym tytułem jako teki litografii. W grudniu 1932 roku we Lwowie, Krakowie i Warszawie wygłosiła także odczyt Bożki i obrzędy słowiańskie.

Plakat informujący o odczycie Zofii Stryjeńskiej Bożki i obrzędy słowiańskie w Instytucie Propagandy Sztuki w Warszawie, 19 grudnia 1932, Biblioteka Narodowa, licencja PD, źródło: Polona

Jak opornie szła Stryjeńskiej praca nad tym trzecim cyklem, wiemy tylko z dziennika artystki. „Ukończyłam rysunki postaci Bogów słowiańskich dawno leżące odłogiem. Też bzika trzeba mieć – co komu z tego przyjdzie. Złości tylko biorą na ten widok, bo nie ma floty na farby, a przede wszystkim nie mam czasu, psiakrew, bo muszę gonić za zarobkiem po Żydach i ministerstwach. Włosy z głowy wydzieram za to, żem w dawnych latach nic nie uciułała” – zapisała 12 stycznia 1934 roku. „Flotą” nazywała pieniądze, a tych w dobie wielkiego kryzysu brakowało zawsze. A to czekała na opóźnione honorarium, a to musiała walczyć o uczciwą zaliczkę. Zdarzało się, że pożyczała po kilka złotych od stróża lub kelnera, by mieć na obiad i kawę.

Zofia Stryjeńska, lata trzydzieste XX wieku, licencja PD, źródło: Narodowe Archiwum Cyfrowe

Wyobraźnia Stryjeńskiej zdaje się kipieć pomysłami, a Perkun zachwyca lekkością rysunku. Trudno się domyślić, że artystka co kilka dni mierzyła się z impasem twórczym. Do dalszej pracy nad cyklem powróciła dopiero wiosną. „Nie mogę uchwycić techniki. Miałam zamiar wczoraj już wszystko poszarpać i wrzucić do pieca […], ale jeszcze przypatrzyłam się bożkom. Oni są dobrze narysowani. Spróbuję jeszcze kredkami kolorowymi. Nie mogę tykać pędzli ani farb, bo dostaję natychmiast pokrzywki z obrzydzenia na ich widok. Mam dziki wstręt do malarstwa. Do swojego malarstwa” – przyznawała sama przed sobą 4 maja 1934 roku. Wreszcie w czerwcu zabrała się do ostatnich rysunków.

Zofia Stryjeńska, Dziedzilia, litografia barwna z cyklu Bożki słowiańskie, 1922, Muzeum Narodowe w Warszawie, prawa zastrzeżone, dzięki uprzejmości muzeum

Gotowy cykl pokazano wkrótce na wystawie Stryjeńskiej w Instytucie Propagandy Sztuki w Warszawie. Krytycy zgodnie chwalili Perkuna i jego towarzyszy. Wernisaż, który odbył się 23 maja 1935 roku, zakończył się jednak skandalem. Większość prac artystki zajął komornik, ponieważ wiecznie zadłużona Stryjeńska zalegała z podatkami. Bożki słowiańskie ochronił przed zarekwirowaniem tylko fakt, że nie była to już własność malarki. Kilka miesięcy wcześniej plansze kupiła za 1500 zł warszawska Zachęta. W 1945 roku cykl trafił do kolekcji Muzeum Narodowego w Warszawie.

Karolina Dzimira-Zarzycka

 

Powrót ZOBACZ NA OSI CZASU
drukuj wyślij facebook

Światło chroniące od zła. Portret "Dziewczynka osłaniająca świecę" Zofii Stryjeńskiej z Muzeum Okręgowego w Lesznie

Elegancja i funkcjonalizm. Art déco – cechy stylu

 

Rzeźby na eksport. "Miotający kule" z Muzeum Rzeźby imienia Xawerego Dunikowskiego, Oddziału Muzeum Narodowego w Warszawie

 

Śniadanie na transatlantyku, czyli cukiernica z m/s „Piłsudskiego” ze zbiorów Muzeum Miasta Gdyni
Ikona art déco. Oszałamiająca kariera Tamary Łempickiej

Nimfy czy modelki? "W pracowni" Wacława Borowskiego z Muzeum Narodowego w Poznaniu

Patriotyzm w nowoczesnym stylu. "Orły duże" Lucjana Kintopfa z kolekcji Centralnego Muzeum Włókiennictwa w Łodzi

Polska wizytówka, czyli wnętrze transatlantyku MS „Piłsudski” na fotografii z Muzeum Emigracji w Gdyni