Powstańcy wielkopolscy, zorganizowani na początku 1919 roku w regularną armię, wyróżniali się na tle odrodzonego Wojska Polskiego stosunkowo jednolitym umundurowaniem i uzbrojeniem. To ostatnie było przeważnie niemieckiej produkcji, sprawdzone na frontach wojny światowej i doskonałej jakości.
Kapitalne źródło wiedzy o wyglądzie powstańczych oddziałów stanowią fotografie archiwalne. Pięć zdjęć z kolekcji Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie zostało zrobionych wczesnym latem 1919 roku. Do 28 czerwca, czyli dnia podpisania pokoju wersalskiego, polskie oddziały obsadzały linię frontu, gotowe do odparcia spodziewanego ataku Niemców. Pierwsza fotografia przedstawia Wielkopolan w rowie strzeleckim. Strzelcy są uzbrojeni w karabiny wzór (wz.) 1898 systemu Mausera kaliber (kal.) 7,92 milimetry. Była to podstawowa broń niemieckiego piechura w czasie I wojny światowej. Okazała się tak doskonała, że po 1918 roku przyjęto ją na wyposażenie wielu armii na całym świecie, także w Polsce.
Powstańcy wielkopolscy na pozycji. Strzelcy uzbrojeni w karabiny i bagnety oraz granaty trzonkowe. Na dalszym planie widoczny karabin maszynowy. Szeregowcy w hełmach, podoficerowie mają na głowach rogatywki, fotografia ze zbiorów Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie
W karabinie z 1898 roku firma Mauser zawarła wiele rusznikarskich wynalazków, które sukcesywnie opracowywała od lat siedemdziesiątych XIX wieku. Zasilano go z pudełkowego pięcionabojowego magazynka, a czterotaktowy zamek, to znaczy taki, do którego przeładowania potrzeba było czterech ruchów ręki, okazał się na tyle udaną konstrukcją, że stosuje się go po dzień dzisiejszy w broni myśliwskiej i snajperskiej. Warto zwrócić uwagę na podniesione celowniki wyskalowane na odległość dwóch tysięcy metrów – możemy przypuszczać, że przeciwnik znajduje się przynajmniej kilkaset metrów przed pozycjami Polaków. Obok leżą granaty trzonkowe. Drewniany chwyt umożliwiał daleki i celny rzut, ale Handgranaten cechowała niewielka siła rażenia, sięgająca około 15 metrów. Głowy żołnierzy chronią hełmy wz. 1916. Renesans stalowych osłon nastąpił w trakcie wojny światowej i wiązał się z masowym użyciem szrapneli, czyli pocisków artyleryjskich wypełnionych ołowianymi kulkami raniącymi głowy żołnierzy tkwiących w okopach.
Obsługa ciężkiego karabinu maszynowego. Osłonę stanowiska stanowią ścięte drzewa, żołnierze są uzbrojeni w karabinki systemu Mausera, fotografia ze zbiorów Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie
Na kolejnym zdjęciu uwieczniono stanowisko ciężkiego karabinu maszynowego wz. 1908. To arcydzieło sztuki rusznikarskiej, wynalezione przez Amerykanina Hirama Maxima w latach osiemdziesiątych XIX wieku, okazało się jedną z najbardziej śmiercionośnych broni w historii. Automatyka karabinu opierała się na zjawisku odrzutu. Zasilano go z parcianej taśmy nabojowej, a dzięki wodnemu chłodzeniu – płyn wlewano do metalowego cylindra wokół lufy – osiągał szybkostrzelność kilkuset strzałów na minutę. Poza skomplikowaną budową największą wadą maximów był bardzo duży ciężar. Wraz z masywną podstawą cekaem ważył blisko 60 kilogramów w położeniu bojowym, co przy częstej zmianie pozycji bardzo utrudniało życie obsłudze. Aby temu zaradzić, Niemcy opracowali lżejszą wersję – tak zwany lekki karabin maszynowy wz. 1908/15, widoczny na następnej fotografii. Elkaem zachował wodne chłodzenie i zasilanie taśmowe, ale uległ przebudowie, a masywną podstawę zastąpił zwykły dwójnóg. Dzięki temu masa broni nie przekraczała 20 kilogramów. Wszyscy żołnierze noszą charakterystyczne wielkopolskie rogatywki, ale można dostrzec i inne szczegóły. W skład wyposażenia wchodzą maski przeciwgazowe przenoszone w blaszanych pudełkach, a jeden z powstańców trzyma w ręku granat trzonkowy z odkręconym kapslem i wystającym sznurkiem zapalnika tarciowego, a więc gotowym do odbezpieczenia.
Lekki karabin maszynowy przy pracy. Doskonale widać podawanie taśmy z nabojami oraz lekki dwójnóg, który uczynił tę broń znacznie bardziej poręczną od ciężkiego karabinu maszynowego, fotografia ze zbiorów Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie
W powstańczym arsenale nie zabrakło też cięższych kalibrów, w tym moździerzy okopowych wz. 1916 kal. 76 milimetrów (kolejne zdjęcie). Z uwagi na stromy tor lotu pocisków moździerze umożliwiały ostrzał przeciwnika ukrytego w transzejach. Jeden z żołnierzy obsługi trzyma gotowy do wystrzelenia pocisk, a jego kolega z tyłu nastawia zapalnik w kolejnym.
Obsługa moździerza osłonięta za nasypem drogi, fotografia ze zbiorów Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie
Nie wszystkie wzory broni na wyposażeniu Wojska Wielkopolskiego były nowoczesne. Wśród kilkudziesięciu dział wyróżniały się rosyjskie armaty forteczne kal. 152 produkowane w drugiej połowie XIX wieku. W czasie I wojny światowej część z nich wpadła w ręce Niemców i została złożona w magazynach. Tam przejęli je Polacy. Mimo iż pozbawione oporopowrotników, czyli mechanizmu zapobiegającemu odskokowi całego działa po strzale, nadal nadawały się do walki. Na zdjęciu widzimy kanonierów przy pracy: ładowniczego z gotowym pociskiem i zamkowego wykonującego działoczyny przy prymitywnym zamku klinowym; za ładowniczym można dostrzec żołnierza trzymającego w ręku dwa płócienne woreczki – to ładunek miotający służący do wystrzelenia pocisku.
Artylerzyści przy rosyjskiej armacie kal. 152 mm, fotografia ze zbiorów Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie
Chociaż mój subiektywny wybór fotografii archiwalnych – w znacznej mierze zapewne inscenizowanych – trudno uznać za reprezentatywny, zwłaszcza wobec mnogości typów i rodzajów używanego wówczas uzbrojenia, jest on doskonałą ilustracją wielkopolskich sylwetek i dobrze oddaje wojenną rzeczywistość sprzed stu lat.
Michał Mackiewicz
Powrót ZOBACZ NA OSI CZASU