Zakochana w kolorze

"Kobieta siedząca na cokole" Miki Mickun z Muzeum Narodowego w Warszawie

Słyszysz: rzeźba. Myślisz: marmurowe popiersie, pomnik odlany z metalu, drewniana figura. W głowie Miki Mickun musiały się kotłować zupełnie inne skojarzenia. Ona chciała tworzyć ceramikę. I to jeszcze kolorową!

 

Rzeźbom Miki Karoliny Mickun daleko było do ceramicznych bibelotów. Kobieta siedząca na cokole ma niemal metr wysokości. Tytułowy cokół wydaje się raczej ciemnozielonym pufem, na którym swobodnie przysiadła modelka. Na ziemię spływa udrapowany tren, a wydekoltowana sukienka w kwiaty odsłania zaróżowione nogi aż po kolana. Kobieta zsunęła jedno ramiączko, pokazując jędrną pierś. Na czoło opadły jej niesforne kosmyki włosów. Gdy przyjrzymy się im bliżej, okażą się zastygniętymi kroplami brązowego szkliwa.

Mika Mickun, Kobieta siedząca na cokole, 1939, Muzeum Narodowe w Warszawie, prawa zastrzeżone, dzięki uprzejmości muzeum

Mickun urodziła się 8 września 1886 roku w Warszawie. Możemy zgadywać, że przygodę z ceramiką zaczęła przez rodzinny interes, jej ojciec prowadził bowiem fabrykę i skład kafli. Praca w tym tworzywie nie należała do łatwych i wymagała od artystki połączenia różnych umiejętności. Uformowanie i wypalenie figury? To był dopiero początek. Później Mickun zamieniała się w malarkę, następnie rzeźba znów trafiała do pieca. Na ostateczny wynik wpływała mieszanka doświadczenia, wiedzy technologicznej i eksperymentów. Całego procesu nie dało się w pełni kontrolować, a wypalanie szkliwa mogło wywołać nieoczekiwany efekt. Szminka Kobiety siedzącej na cokole jest więc nieco rozmazana, kolor cery niejednolity, a powierzchnia pokryta siatką spękań. W tej niepowtarzalności tkwił jednak urok ceramicznych dzieł Mickun.

Fotografia ceramicznej rzeźby Miki Mickun Kobieta w turbanie, „Deutsche Kunst und Dekoration”, 1929, Universitätsbibliothek Heidelberg, licencja PD, źródło: katalog cyfrowy biblioteki

Kobiety portretowała najczęściej. Szczególnie charakterystyczne dla twórczości Mickun były popiersia lub same głowy. Bohaterki jej dzieł przypominają nieco boginie i nimfy z rzeźb antycznych. Mają regularne rysy, spokojny wyraz twarzy, migdałowaty wykrój oczu i wąskie łuki brwi. Współczesny rodowód zdradzają modne fryzury i akcesoria oraz dekoracyjna synteza kształtów w stylu art déco. Nie wiemy, kim była modelka pozująca w prześwitującej kwiecistej sukience. Mickun znakomicie oddała miękkie kształty jej ciała, nadając ceramicznej figurze zmysłowy rys. Dziewczyna sprawia wrażenie pewnej siebie, wyemancypowanej, doskonale świadomej swojego wdzięku. Może przypominała odrobinę samą artystkę?

Młoda Zofia Nałkowska trochę ją podziwiała, trochę jej zazdrościła. W dzienniku zapisała po pierwszym spotkaniu z Mickun: „ma w sobie tę nieporównaną miękkość, cechującą kobiety wschodnie”. Później niejednokrotnie wspominała o jej urodzie, stylu i wrażeniu, jakie robiła na mężczyznach. „Mika była w jakiejś fenomenalnej białej bluzce z koronek; prawie naga, bez gorsetu, miała świeżo umyte, rozsypujące się włosy i wyglądała tak pięknie, że uczułam się brzydką, pospolitą, ohydną” – zanotowała na początku 1902 roku. „Ona nie należy ani do lwic salonowych, ani do cyganek, ani do naiwnych – ma typ zupełnie swoisty, odrębny, nie poddający się klasyfikacji”.

Mika Mickun w swojej paryskiej pracowni, 1929, licencja PD, źródło: Narodowe Archiwum Cyfrowe

Obie obracały się w literacko-artystycznym kręgu znajomych, którzy tworzyli prywatny kabaret. Pomysł wyszedł od krytyka Cezarego Jellenty, a spotkania przyciągały szereg młodych twórców: malarza Leona Kaufmanna, pisarza Tadeusza Ulanowskiego (przez krótki czas zaręczonego z Miką) czy poetę Leona Rygiera (wkrótce męża Nałkowskiej). Niebawem występy okazały się dla początkującej artystki nie tylko rozrywką towarzyską, lecz i sposobem na zarobek. Z dziennika pisarki wiemy, że Mickun pobierała lekcje rzeźby w Warszawie oraz za granicą. Choć jej prace chwalił nawet Auguste Rodin, finansowe tarapaty ojca sprawiły, że sama musiała zebrać fundusze na dalszą edukację artystyczną. Rysowała więc karykatury w takt muzyki i dawała pokazy „cieni chińskich”. Można ją było oglądać między innymi w kabaretach Wiednia i Paryża, a także krakowskim Zielonym Baloniku i warszawskim Momusie.

Fotografia ceramicznej rzeźby ogrodowej Miki Mickun, „Deutsche Kunst und Dekoration”, 1929, Universitätsbibliothek Heidelberg, licencja PD, źródło: katalog cyfrowy biblioteki

Wreszcie w latach dwudziestych Mickun całkowicie poświęciła się rzeźbie, a jej kariera zaczęła nabierać rozpędu. Kształciła się w pracowni Émile’a Antoine’a Bourdelle’a, podobnie jak Luna Drexlerówna, Maryla Lednicka-Szczytt czy Olga Niewska. Regularnie wystawiała rzeźby na paryskich Salonach. Oryginalną twórczość Polki wkrótce zauważyło także cenione pismo „Deutsche Kunst und Dekoration”. W 1928 roku artystka wyjechała na pewien czas do Stanów Zjednoczonych, gdzie pokazywała swoje prace na objazdowej ekspozycji w Buffalo, Nowym Jorku i San Francisco. Za granicą podpisywała się „Mikoun”, ale gazety i tak czasem przekręcały jej nazwisko na „Mikun” lub „Mickoun”.

Mika Mickun, Popiersie chłopca, 1927, Muzeum Narodowe w Warszawie, prawa zastrzeżone, dzięki uprzejmości muzeum

Choć Mickun na stałe osiadła nad Sekwaną, utrzymywała kontakt z warszawskim środowiskiem artystycznym. Podczas wystawy światowej w Paryżu w 1937 roku należała do członków jury reprezentujących Polskę, zasiadając w komitecie oceniającym dział rzemiosła artystycznego. Sama także została nagrodzona, otrzymując srebrny medal za rzeźbę ceramiczną Dwie kobiety. Po II wojnie światowej pozostała we Francji. Zainteresowała się sztuką sakralną i zmieniła technikę, wykonując emaliowane maski z blachy miedzianej. Zmarła w 1974 roku. Zgodnie z testamentem Miki Mickun kilkanaście jej prac przekazano do kolekcji Muzeum Narodowego w Warszawie.

Karolina Dzimira-Zarzycka

Powrót ZOBACZ NA OSI CZASU
drukuj wyślij facebook

Bez skrzydeł, ale ze śmigłem. Modele do pomnika Lotnika Edwarda Wittiga ze zbiorów Muzeum Rzeźby imienia Xawerego Dunikowskiego, oddziału Muzeum Narodowego w Warszawie

Akt w czterech odsłonach. "Rytm" Henryka Kuny ze zbiorów Muzeum Rzeźby imienia Xawerego Dunikowskiego, oddziału Muzeum Narodowego w Warszawie

Sport to rzeźba. W warszawskiej pracowni Olgi Niewskiej

Metalowy kawałek czasoprzestrzeni. "Kompozycja przestrzenna (9)"  Katarzyny Kobro z kolekcji Muzeum Sztuki w Łodzi

Elegancja i funkcjonalizm. Art déco – cechy stylu

 

Polski król w świecie Inków. "Bolesław Śmiały (Prawy)" Stanisława Szukalskiego z Muzeum Górnośląskiego w Bytomiu