"M"  jak mak

Przedwojenny "Elementarz i rachunki dla klasy pierwszej"  z kolekcji Muzeum Narodowego w Lublinie

Brakuje okładki i połowy stron. Czy z tego elementarza tak pilnie uczyły się całe pokolenia dzieci, czy jakiś urwis wcale nie dbał o podręcznik szkolny? Nie wiadomo. Ale zachowany w zbiorach Muzeum Narodowego w Lublinie egzemplarz – nawet zniszczony i zdekompletowany – mówi nam dużo o przedwojennej szkole.

 

Żaden elementarz nie dorównał w Polsce popularnością podręcznikowi Mariana Falskiego, w którym znalazło się słynne już zdanie „Ala ma kota”. W dwudziestoleciu międzywojennym ukazywało się jednak o wiele więcej materiałów dydaktycznych, tak potrzebnych w budowanym od podstaw systemie szkolnictwa powszechnego. Do lubelskiego muzeum trafił egzemplarz Elementarza i rachunków dla klasy pierwszej Władysława Kłosińskiego. Książkę wydano po raz pierwszy w 1919 roku. Ilustracje wykonał Stanisław Wójcik, który tak jak Kłosiński był w tym czasie nauczycielem w Szkole Wydziałowej imienia Jana Kantego w Krakowie. W czerwcu 1922 roku Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego dopuściło elementarz „do użytku tytułem próby” w szkołach zgłoszonych do kuratorium. Widocznie się sprawdził, bo do końca lat trzydziestych doczekał się jeszcze kilku wydań.

„M” jak mak, strona z podręcznika Władysława Kłosińskiego Elementarz i rachunki dla klasy pierwszej, lata dwudzieste lub trzydzieste XX wieku, Muzeum Narodowe w Lublinie, licencja PD, źródło: katalog cyfrowy „W muzeach”

„M” jak mak, „ł” jak łąka, „z” jak zając… Kłosiński starał się uczyć czytania na przykładach znanych dzieciom z życia codziennego. Zapamiętanie „sz” ułatwiają więc szafa i szuflada, a potem prosta historyjka: „Frania słyszała, jak myszy ruszały się w szafie. Szukały tam kaszy i słoniny. Tadeusz wołał kota, aby złapał mysz. Te myszy to wielkie szkodniki”. Pismo drukowane zostało zestawione z pisanym. Niemal każdą stronę ozdabiał także prosty obrazek, zawsze związany z tekstem: wiejska chata, chłopiec pasący gęsi, okazała rzepa. W dalszej części znalazł się zbiór krótkich tekstów: rymowana wersja Ojcze nasz, wierszyki o różnych zwierzętach czy krzepiąca opowiastka o Zosi (zgubiła pióro i ołówek, ale szkolne koleżanki wszystko jej chętnie pożyczyły).

„Z” jak zając i „w” jak wóz, strony z podręcznika Władysława Kłosińskiego Elementarz i rachunki dla klasy pierwszej, lata dwudzieste lub trzydzieste XX wieku, Muzeum Narodowe w Lublinie, licencja PD, źródło: katalog cyfrowy „W muzeach”

Dzieci opisane w elementarzu są uczynne, pomocne, nie kłamią i nie dokuczają zwierzętom. Autor nie przesadzał jednak z moralizatorstwem, skupiając się raczej na pokazaniu pozytywnych wzorców. W podręczniku umieszczono zarówno opowieść o Jasiu, który rano odmawiał pacierz (a potem czytał elementarz), jak i wierszyk o grze w piłkę. Higieny uczyła zaś rymowanka o kotku, który często się myje. Właściciel (lub właścicielka) egzemplarza muzealnego chyba nie uważał jednak na lekcji o utrzymaniu porządku. Elementarz został ubrudzony atramentem, a na marginesach widać ołówkowe bazgroły.

„Rz” jak rzepa, strony z podręcznika Władysława Kłosińskiego Elementarz i rachunki dla klasy pierwszej, lata dwudzieste lub trzydzieste XX wieku, Muzeum Narodowe w Lublinie, licencja PD, źródło: katalog cyfrowy „W muzeach”

„Jeszcze w początkach mej zawodowej pracy nauczycielskiej nabrałem przekonania – jak wielu zresztą Szanownych Kolegów i Koleżanek – że dotychczasowe metody uczenia, u nas ogólnie stosowane, nie odpowiadają nowoczesnym poglądom w dziedzinie dydaktyki doświadczalnej” – pisał Kłosiński w przedmowie do przewodnika metodycznego dla nauczycieli pierwszej klasy, opublikowanego równolegle z elementarzem. Sam studiował pedagogikę w Krakowie i Pradze, ale ukończył także konserwatorium muzyczne i grał profesjonalnie na skrzypcach. Propagował „metodę dźwiękową” w procesie edukacji, czyli wykorzystywanie muzyki i śpiewu podczas lekcji czytania. Nieprzypadkowo więc w elementarzu często zestawiał sylaby z nutami – zapewne do rytmicznego powtarzania za nauczycielem, by ułatwić ich zapamiętanie.

Okładka podręcznika Władysława Kłosińskiego Elementarz i rachunki dla klasy pierwszej, 1930, Biblioteka Narodowa, licencja PD, źródło: Polona

Czego brakuje w egzemplarzu muzealnym? Początku i końca. Nie ma okładki i pierwszych stron z najprostszymi wyrazami, takimi jak ul, nos, osa, kot. Jak widać, dzieci nie poznawały liter w układzie alfabetycznym, ale od razu uczyły się czytania wyrazów i krótkich zdań, zaczynając od najniższego poziomu trudności. Ostatnia część elementarza była poświęcona natomiast rachunkom. Symbole, diagramy i rysunki miały w intuicyjny sposób pokazywać liczenie do 10: na palcach lub patyczkach, na przykładzie stosu jabłek lub stadka bocianów. Podręcznik kończył się listą prostych działań matematycznych do uzupełnienia.

Uczniowie szkoły imienia Żółkiewskiego we Lwowie, fot. nieznany, 1930, Muzeum Fotografii w Krakowie, licencja PD, źródło: katalog cyfrowy muzeum

W przewodniku metodycznym Kłosiński przekonywał, że „domagają się nowocześni pedagogowie usunięcia szkodliwej […] dyscypliny szkolnej o policyjnym charakterze, opierającej się na naznaczonym z góry zakazie, przymusie i karze”, bo takie środki wywołują tylko niechęć do szkoły. Dobry nauczyciel miał zdobyć zaufanie ucznia, zachęcić go do wspólnej pracy, pobudzić ambicję. Autor podkreślał, że pierwszy rok nauki szkolnej jest szczególnie ważny dla rozwoju dziecka. Należy kształcić jego ciekawość świata, uczyć obserwacji otoczenia i samodzielnego myślenia, zachęcać do pokonywania trudności. Nie tylko dyktować abecadło, ale i wychowywać dobrego obywatela.

Świadectwo szkolne 7-klasowej Szkoły Powszechnej nr 15 w Lublinie, 1924, Muzeum Narodowe w Lublinie, licencja PD, źródło: katalog cyfrowy muzeum

Nowoczesne ideały przenikają także elementarz Kłosińskiego. Bohaterowie opowiastek to zarówno chłopcy, jak i dziewczynki. Zadaniem dzieci nie jest praca, a nauka, którą wspierają rodzice. Mama odpytuję córkę ze znajomości dni tygodnia i nazw miesięcy, a syn ochoczo pomaga ojcu w polu, ale dopiero po odrobieniu zadania domowego. To oczywiście idealny obraz, często różny od prawdziwych warunków panujących w rodzinach uczniów i uczennic. Obowiązek szkolny realnie wpływał jednak na zmiany społeczne. Analfabetyzm wśród dzieci (10–14 lat) jeszcze w 1921 roku utrzymywał się na poziomie niemal 30%, gdy tymczasem 10 lat później spadł do zaledwie 6%.

Karolina Dzimira-Zarzycka

Powrót ZOBACZ NA OSI CZASU
drukuj wyślij facebook
3 x K, czyli krzyż, kądziel i książka. O początkach Szkoły Domowej Pracy Kobiet
„Przyczynić się do zwycięstwa nad Bałtykiem”. Otwarcie Pomorskiej Szkoły Sztuk Pięknych Wacława Szczeblewskiego w Gdyni

Po polsku u Ducha Świętego. Szkoła i kościół pod wezwaniem Świętego Ducha w Winnipeg, Manitoba w Kanadzie