"Godnie Święta" – gdy czas zaczyna płynąć od nowa

Ekspozycja świąteczna w chacie Szylarów z Markowej w Muzeum Kultury Ludowej w Kolbuszowej

Dla mieszkańców Puszczy Sandomierskiej Boże Narodzenie było najważniejszym czasem w roku. Nie ubierali choinki, nie dawali sobie prezentów, za to mogli za pomocą magicznych obrzędów zapewnić sobie dostatek na następne dwanaście miesięcy.  

 

Na terenie leżącym w widłach Wisły i Sanu, ograniczonym od zachodu doliną Wisłoki, a od południa dolnym brzegiem Wisłoka, żyli Lasowiacy. Ci twardzi mieszkańcy niedostępnej puszczy z piaszczystych pól i nieprzebytych lasów potrafili pozyskać dla siebie wszystko do przetrwania. Żyjąc w izolacji, zachowali wiele dawnych wierzeń i zwyczajów. Szczególnie bogate w obrzędy były „Godnie Święta” (od prasłowiańskiego słowa god – rok), czyli Boże Narodzenie.

Wnętrze izby przygotowanej do wieczerzy wigilijnej, ekspozycja, Muzeum Kultury Ludowej w Kolbuszowej, fot. Jan Mazurkiewicz, dzięki uprzejmości muzeum

W kolbuszowskim skansenie temu okresowi jest poświęcona ekspozycja w chacie Szylarów z Markowej. Można w niej zobaczyć izbę przygotowaną do wieczerzy wigilijnej. Uroczystą chwilę podkreślają pobielone ściany i obrazy przystrojone kwiatami z papieru. U powały (sufitu) wiszą ozdoby z bibuły, słomy i opłatka, a w sieni stoi turoń – włochata maszkara o groźnym wejrzeniu, niezbędna kolędnikom.

Okres Bożego Narodzenia poprzedzał adwent, rozpoczynający się w Dzień Świętego Andrzeja. W tym czasie żałoby i postu rezygnowano z hucznych zabaw i spotkań towarzyskich. Powszechnie nie spożywano mięsa, a w środy, piątki i soboty ograniczano picie mleka i jedzenie sera. Lasowiacy nie wykonywali też ciężkich prac i niczego nie sprzedawali, ponieważ wierzyli, że może to przynieść nieszczęście.

Pod koniec adwentu zaczynano przygotowania do nadchodzących świąt. Porządkowano obejście i izbę, bito świnie, zwożono zboże do młyna, odświeżano akcesoria kolędnicze oraz wykonywano ozdoby choinkowe.

Pająk wiszący u powały (sufitu) był jedną z najpiękniejszych ozdób bożonarodzeniowych, Muzeum Kultury Ludowej w Kolbuszowej, fot. Jan Mazurkiewicz, dzięki uprzejmości muzeum

Wigilia była wyjątkowym dniem, ponieważ wierzono, że wszystkie czynności mają wpływ na cały nadchodzący rok. Dlatego wstawano bardzo wcześnie rano, wystrzegano się swarów i kłótni, myto się w wodzie, do której wrzucano monetę, by zagwarantować sobie witalność i zdrowie. Skrzętnie zwracano uwagę, kto pierwszy przekroczy próg domu. Unikano dziadów proszalnych, kobiet i chłopów w kożuchu, którzy ponoć zwiastowali nieszczęście. Chętnie natomiast za próg chaty wpuszczano młodych i zdrowych mężczyzn. Zapowiadało to pomyślność i dostatek przez najbliższe dwanaście miesięcy. Podobne znaczenie miała kradzież (na przykład drzewa z lasu), ponieważ oznaczała pomnożenie dóbr w kolejnym roku.

Zima w skansenie w Kolbuszowej, fot. Jan Mazurkiewicz, dzięki uprzejmości muzeum

Dzień wigilijny był też czasem wróżb matrymonialnych. Pomagające w domu dziewczęta liczyły przyniesione do kuchni drwa. Parzysta liczba szczap świadczyła o rychłym zamążpójściu. Panny pytały też napotkanego mężczyznę o imię, wierząc, że takie będzie nosił ich przyszły mąż. Wieczorem, po spożytym postniku, czyli wieczerzy wigilijnej, obierały jabłka, a skórkę rzucały za siebie przez lewe ramię. Z ich układu wyczytywały litery lub cyfry oznaczające inicjały młodzieńca. Dziewczęta nasłuchiwały też szczekania psa lub echa własnego głosu i określały jego kierunek. W ten sposób próbowały dociec, skąd będzie pochodził ich przyszły kawaler. Z kolei parobkowie i młodzieńcy liczyli kołki w płocie, powtarzając „para – nie para, para – nie para”. Jeśli wyliczanka stanęła na „para”, zwiastowało to szybki ożenek. Wkładali też kawałek wigilijnej bułki pod poduszkę w nadziei na piękny sen, który niechybnie się sprawdzi.

Przez cały dzień poszczono, zadowalając się jedynie chlebem, ziemniakami i śledziem. Niekiedy całkowicie rezygnowano z posiłku. Od rana trwały jednak przygotowania do uroczystej kolacji. Gospodynie najczęściej gotowały ziemniaki, kapustę z grochem, maszczoną olejem lnianym lub konopnym z cebulą, kaszę jęczmienną, jaglaną i tatarczaną, kluski i pierogi z jabłkami, śliwkami lub kapustą oraz kompot z suszonych śliwek. Piekły też bułkę drożdżową. Rzadko natomiast przyrządzały kutię z tłuczonej pszenicy, z dodatkiem maku i miodu. I choć nie przywiązywano takiej wagi do liczby potraw, jak dzisiaj, to jednak zawsze dbano, by podstawą były płody zebrane z pola, lasu i sadu.

W tym czasie do powały przyczepiano podłaźniczkę – czubek drzewa iglastego, ozdobiony jabłkami, ciasteczkami, orzechami, słomą lub kolorową bibułą. Na gałązkach wieszano też światy – kule sklejane z opłatków, ponieważ wierzono, że zapewnią urodzaj i szczęście w nadchodzącym roku.

Gdy zapadł zmrok, gospodarz wnosił snop zboża (kolędę) i stawiał go w kącie izby. Przynosił też kilka wiązek słomy, którą rozścielano później na klepisku i na której spano. Ten zwyczaj o przedchrześcijańskich źródłach miał zapewnić wszystkim domownikom zdrowie i siły.

W tym czasie gospodyni przygotowywała stół wigilijny. Na blacie kładła siano, a potem przykrywała go obrusem. Na nim układała opłatki i bochen chleba oraz rzucała symboliczną garść siana. Pod stołem umieszczała siekierę, która winna zagwarantować żelazne zdrowie domownikom. Przy planowaniu miejsc zawsze pamiętała, aby jedno pozostawić puste. Było ono przeznaczone dla zmarłych, którzy w tym dniu pojawiali się na ziemi, by spotkać się z najbliższymi.

Niekiedy obok stołu stawiano zamkniętą dzizkę (klepkowe naczynie, w którym rosło ciasto na chleb) przykrytą obrusem lub białą chustą, kładąc chleb, opłatek i ziele święcone podczas święta Matki Bożej Zielnej.

Zima w skansenie w Kolbuszowej, fot. Jan Mazurkiewicz, dzięki uprzejmości muzeum

Wieczerza rozpoczynała się wraz z ukazaniem się pierwszej gwiazdy. Najpierw modlono się, a potem dzielono opłatkiem, składając sobie życzenia. Spożywano ją w nastroju powagi i jedzono z jednej miski. Dbano przy tym, by nie wypuścić łyżek z rąk, bo to zwiastowało śmierć któregoś z domowników. Ponadto wykonywano szereg zabiegów o charakterze magicznym, na przykład jedząc kapustę, uderzano się łyżką w czoło, by to warzywo było w przyszłym roku tak duże, jak głowa. Przepowiadano i zaklinano urodzaj roślin, zapraszano na wieczerzę wilka, by uchronić przed drapieżnikami bydło oraz bito kopy, czyli rzucano w górę garści słomy i z liczby źdźbeł, które przyczepiły się do sufitu, wróżono pomyślność. Po wieczerzy dzielono się opłatkiem ze zwierzętami i grzmocono cepami po klepisku lub o ścianę, by okazać radość z narodzenia Chrystusa. Powszechnie wierzono, że zwierzęta mówią ludzkim głosem, a woda w studni zamienia się w wino.

O północy udawano się na pasterkę. Po jej zakończeniu rozpoczynał się okres Godnich Świąt, który trwał aż do Trzech Króli. Był to niezwykły czas dla Lasowiaków. Czas radości, wróżb i wiary w to, że nadchodzący rok okaże się lepszy od poprzedniego.

Izabela Wodzińska

 

 

Powrót ZOBACZ NA OSI CZASU
drukuj wyślij facebook

Na co dzień i od święta. Lasowskie stroje ludowe w zbiorach Muzeum Kultury Ludowej w Kolbuszowej

Obowiązki i zabawy dzieci wiejskich. W szkole powszechnej z Trzebosi w Muzeum Kultury Ludowej w Kolbuszowej

Czarownice, gniotki, płanetnicy.­ Magia i wierzenia Lasowiaków na rysunkach Marii Kozłowej w zbiorach Muzeum Kultury Ludowej w Kolbuszowej

Moda na choinkę. Drzewko bożonarodzeniowe w polskiej tradycji

Rajskie jabłuszka, pierniczki, gwiazdy i anielskie włosy, czyli magia ozdób choinkowych

 

Kutia – przysmak wigilijny kresów

Szczupaki, karpie, liny, łososie – zwyczajnie lub na kolorowo. Ryba, czyli tradycyjne, postne danie na wigilijnym stole.