Na przełomie XIX i XX wieku niemałą popularność zyskała fotografia amatorska. Pierwszy aparat w Limanowej trafił w ręce szczególnie pomysłowej dziewczyny. Efekt jej eksperymentów możemy oglądać dziś na zdjęciach ze zbiorów Muzeum Fotografii w Krakowie.
„Bardzo rozpowszechniły się też aparaty zwane kodakami. Aparaty takie, po większej części wyrobu angielskiego, bardzo pięknie są urządzone, dobry mają obiektyw i znakomity zatrzask momentalny [migawkę]. Nadto kodak […] tym jednak różni się od innych, że płyty szklane zwykłych aparatów magazynowych zastępuje tu rulon, na którym nawinięta błonka cienka z celuloidu lub żelatyny, tzw. film, starczy długością na kilkadziesiąt obrazów” – informował Przewodnik fotograficzny dla użytku fotografów zawodowych i miłośników z 1893 roku. Była to mała rewolucja, bo szklane negatywy łatwo się tłukły i trochę ważyły.
Wiktoria i Maria z ojcem Walerianem Zubrzyckim na motocyklu marki Triumph, fot. Klementyna Zubrzycka-Bączkowska, 1911, Muzeum Fotografii w Krakowie, licencja CC BY-NC-ND, źródło: katalog cyfrowy muzeum
Właśnie kodaka na początku XX wieku otrzymała od rodziców pewna licealistka – Klementyna, córka Waleriana Zubrzyckiego, wieloletniego burmistrza Limanowej i właściciela tamtejszej apteki. Prosty w obsłudze aparat doskonale nadawał się na rozpoczęcie przygody z fotografowaniem. Poza tym serwis oferował pomoc z wywołaniem kliszy, a nawet założeniem nowego filmu. Choć było to wygodne rozwiązanie, wkrótce zapalona fotoamatorka zapragnęła czegoś więcej.
Piknik w lesie Raszówki, Wiktoria i Maria z matką Franciszką Zubrzycką, fot. Klementyna Zubrzycka-Bączkowska, 1910, Muzeum Fotografii w Krakowie, licencja CC BY-NC-ND, źródło: katalog cyfrowy muzeum
Praca w ciemni i eksperymenty z retuszem wymagały wiedzy chemicznej. Dla Zubrzyckiej nie stanowiło to jednak problemu, ponieważ poszła w ślady ojca. Najpierw odbyła wymagane praktyki w rodzinnej aptece, a następnie zaczęła studia farmaceutyczne na Uniwersytecie Jagiellońskim. 11 lipca 1910 roku Klementyna oraz jej młodsza siostra Wiktoria uzyskały tytuł magistra. Pierwsze kobiety dopuszczono do studiów na tym wydziale zaledwie kilkanaście lat wcześniej.
Siostry Zubrzyckie: Klementyna, Maria i Wiktoria, fot. Klementyna Zubrzycka-Bączkowska, około 1909–1911, Muzeum Fotografii w Krakowie, licencja CC BY-NC-ND, źródło: katalog cyfrowy muzeum
W tym czasie Klementyna intensywnie rozwijała swoje fotograficzne hobby. Jej zdjęcia otwierają przed nami świat pełen spotkań, zabaw, pikników i spacerów. W pozowanie byli zaangażowani członkowie rodziny, przyjaciele, sąsiedzi, a nawet okoliczne psy. Wydaje się, że wszyscy nie tylko cierpliwie pozowali – uprzejmie spełniając prośbę fotografki – lecz także dobrze się przy tym bawili.
Wiktoria Zubrzycka jako wróżbitka, fot. Klementyna Zubrzycka-Bączkowska, około 1910–1915, Muzeum Fotografii w Krakowie, licencja CC BY-NC-ND, źródło: katalog cyfrowy muzeum
A nie wystarczyło stanąć na chwilę w bezruchu. Zubrzycka lubiła aranżować całe scenki, czasem w wymyślnych kostiumach i z zabawnymi rekwizytami. W przeróżne role, na przykład wróżbitki, wcielała się przed obiektywem siostry Wiktoria; pozowała także sama Klementyna. Scenografię stanowiło zaś otoczenie domu. Zubrzycka często ustawiała modeli na tle drewnianych wrót, niekiedy przysłoniętych dywanem lub kawałkiem materiału. Kiedy indziej fotografowała bliskich w ogrodzie lub… na drzewie.
Portret na drzewie: Maria i Wiktoria Zubrzyckie, Tadeusz Sokołowski oraz niezidentyfikowane osoby, fot. Klementyna Zubrzycka-Bączkowska, 1910, Muzeum Fotografii w Krakowie, licencja CC BY-NC-ND, źródło: katalog cyfrowy muzeum
Klementyna eksperymentowała również z prezentacją wykonanych zdjęć. Chętnie urządzała pokazy przeźroczy wyświetlanych z rzutnika. Próbowała fotografii stereoskopowej, która dawała pewne wrażenie trójwymiarowości – dwie zbliżone fotografie, różniące się minimalnie i naśladujące obraz z lewego i prawego oka, oglądano za pomocą specjalnego przyrządu. Wywoływała też zdjęcia na różnych materiałach, na przykład na jedwabiu.
Łódź na jeziorze, fot. Klementyna Zubrzycka-Bączkowska, około 1908–1914, Muzeum Fotografii w Krakowie, licencja CC BY-NC-ND, źródło: katalog cyfrowy muzeum
Z limanowskich fotografii Zubrzyckiej bije beztroska. Co nieco mówią nam one także o charakterze autorki. Na pewno miała dużą wyobraźnię i poczucie humoru, dobry kontakt z siostrami, lubiła podróże (między innymi na Bałkany), wędrówki po górach i sport (od jazdy konnej, przez kajaki i rowery, po łyżwy czy narty). Nie bała się też nowych wyzwań. Podobno sama naprawiała swój samochód czeskiej marki Tatra.
Wiktoria (po lewej), Maria (po prawej) i Klementyna (w oknie) podczas inscenizacji występu kobiecej orkiestry, fot. Klementyna Zubrzycka-Bączkowska, 1911, Muzeum Fotografii w Krakowie, licencja CC BY-NC-ND, źródło: katalog cyfrowy muzeum
Po wybuchu I wojny światowej Zubrzyccy wyjechali ze względów bezpieczeństwa do austriackiego Grazu. Apteką zarządzał w tym czasie młody farmaceuta Zdzisław Bączkowski, który w 1920 roku został mężem Klementyny. Zubrzycka-Bączkowska dwa lata później odziedziczyła rodzinny biznes. Zaprzątnięta nowymi obowiązkami miała już mniej czasu na fotografię i dokumentowała głównie chwile spędzane z najbliższymi.
Siostry Zubrzyckie na rowerach, fot. Klementyna Zubrzycka-Bączkowska, 1910, Muzeum Fotografii w Krakowie, licencja CC BY-NC-ND, źródło: katalog cyfrowy muzeum
Później dwa tysiące klisz i fotografii trafiło na strych. Po stu latach pasja limanowskiej fotografki została odkryta na nowo i wyszła poza rodzinny krąg dzięki jej córce. Krystyna Bączkowska-Cynke przekazała znaczną część tej wyjątkowej kolekcji Muzeum Fotografii w Krakowie. Zachowane sprzęty z apteki prowadzonej przez Klementynę stanowią natomiast część wystawy stałej w Muzeum Regionalnym Ziemi Limanowskiej.
Karolina Dzimira-Zarzycka
Powrót ZOBACZ NA OSI CZASU