Stare przysłowie żydowskie mówi, że „w pierwszy dzień miesiąca adar (luty–marzec) należy otworzyć żyłę”, aby upuścić krwi. Flebotomia, czyli zabieg puszczania tej drogocennej substancji, był znany i stosowany od ponad 1000 lat w wielu kulturach na całym świecie. Od najdawniejszych czasów wykonywała go wyspecjalizowana osoba.

Zrób stylowy gadżet z bezwzględnymi narzędziami.
Zobacz jak zrobić ten wzór: film z instrukcją
Krew od zawsze uchodziła za najbardziej tajemniczy i życiodajny płyn. Według Hipokratesa i jego starożytnej koncepcji choroby była jednym z czterech „humorów”, czyli cieczy, które krążą w ludzkim ciele. Gdy wszystkie substancje – krew, żółć, czarna żółć i śluz – pozostawały w równowadze, człowiek cieszył się zdrowiem. W przypadku zachwiania owej równowagi „humorów” pojawiała się choroba. Powodem mógł być na przykład nadmiar danej cieczy, psucie się jej i niemożność swobodnego ujścia z organizmu. Lekarz musiał więc najpierw zdiagnozować, która substancja zwiększyła swoją objętość, a następnie przywrócić jej właściwy stan. W przypadku gdy podwyższeniu ulegał poziom krwi, należało ją upuścić. Trzeba było przy tym skorelować temperament chorego (melancholiczny, flegmatyczny, sangwiniczny bądź choleryczny) z fazą Księżyca w odpowiednim znaku zodiaku.
Lancet i igła służące do upuszczania krwi, początek XX wieku, Muzeum Historii Medycyny i Farmacji Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku, fot. Rafał Muskała
Flebotomię zalecano w starożytnym Egipcie, Mezopotamii, Grecji czy Imperium Rzymskim. O jej wartościach rozpisywali się uczeni w średniowieczu czy epoce nowożytnej. Zabieg uzależniano od stanu fizycznego pacjenta, jego wieku, rodzaju choroby. Przeprowadzano go w ściśle wyznaczonym czasie i określonych warunkach otoczenia, nigdy w okresie wylęgania się choroby, gdyż mogło to osłabić organizm pacjenta. Flebotomii nie wykonywano u dzieci do 14. roku życia i osób starszych.
Piotr Michałowski, Konsylium lekarskie, rysunek satyryczny, po 1850, Muzeum Narodowe w Warszawie, licencja PD, źródło: Cyfrowe MNW
Wedle wskazówek średniowiecznych lekarzy przeciwskazaniem była również temperatura otoczenia – zbyt wysoka lub zbyt niska, Księżyc w nowiu lub pełni. Pacjent winien przebywać w zaciemnionym pomieszczeniu, a po zabiegu pozostawać w pozycji leżącej, w spokoju, bez żadnych negatywnych emocji. Krew upuszczano nie tylko w celach leczniczych, ale również profilaktycznych, aby zregenerować siły witalne i odprowadzić „złe opary”. Zabieg mogli przeprowadzić tylko lekarz, chirurg i cyrulik, posiadający odpowiednią wiedzę, gdzie należy upuścić krew, w jakiej ilości i jak często. Powinni oni mieć wiele lancetów z ostrzami, a także kłębek bawełny lub jedwabiu, szczyptę mirry, aloesu i sierść zająca – do zatamowania zbyt dużego krwawienia. W zbiorach Muzeum Historii Medycyny i Farmacji Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku zachował się zestaw chirurgiczny z początku XX wieku. Należał niegdyś do lekarza pochodzącego z Katowic. Był on przeznaczony do użytku w warunkach polowych. Wśród precyzyjnie ułożonych w płóciennym pokrowcu narzędzi chirurgicznych znajdują się dwa do upuszczania krwi – składany lancet, a także specjalna igła. Lancet służył do zrobienia nacięcia – wzdłuż lub wszerz. Lekarz dokonujący zabiegu najpierw musiał wyznaczyć odpowiednią żyłę do nacięcia, doprowadzić do jej nabrzmienia, a następnie wykonać cięcie lub wkłucie.
Polowy zestaw narzędzi chirurgicznych, w składzie z lancetem i igłą do upuszczania krwi, początek XX wieku, Muzeum Historii Medycyny i Farmacji Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku, fot. Rafał Muskała
Krew upuszczano w zależności od zaleceń i potrzeb. Na świecie spopularyzowały się cztery techniki: otwarcie tętnicy lub żyły za pomocą lancetu lub igły, skaryfikacja, czyli nakłucie skóry, stawianie ciętych baniek oraz przykładanie pijawek. Powodzenie danej techniki było zależne od epoki i kultury. W dziewiętnastowiecznej Francji największą popularnością cieszyły się pijawki, których co roku importowano blisko 40 milionów. W tym samym czasie do powszechnego użytku wszedł również skaryfikator mechaniczny – małe urządzenie z równym rzędem ostrzy i regulatorem głębokości nacięcia tkanki.
Portret Józefa Dietla, Album wybitnych lekarzy polskich, dodatek do „Nowin Lekarskich ”, I ćw. XX wieku, reprodukcja fotografii autorstwa Walerego Rzewuskiego z 1860 roku, Muzeum Narodowe w Warszawie, licencja PD, źródło: Cyfrowe MNW
Flebotomia w dziejach medycyny święciła tryumfy, jak również ponosiła porażki. W starożytności, średniowieczu, aż po XVIII wiek była jednym z podstawowych zabiegów zalecanych pacjentom. Podobnie jak każdej innej metody leczniczej, jej powodzenie zależało jednak od wiedzy, doświadczenia i rozsądku lekarza. W historii medycyny występują bowiem przypadki, gdy flebotomia doprowadziła do skrajnego wyczerpania organizmu i w efekcie do śmierci. Prezydentowi Stanów Zjednoczonych Ameryki Jerzemu Waszyngtonowi lekarze w ciągu jednego dnia upuścili 2,5 litra krwi z powodu… choroby gardła. Prezydent zmarł. W połowie XIX wieku głos zabrał profesor Józef Dietl, który sprzeciwiał się nadmiernym upustom krwi. Zalecał ten zabieg jedynie przy nadmiarze krwinek czerwonych i w hemochromatozie, czyli nadmiernej obecności żelaza we krwi. Koncepcja profesora Dietla była trafna i do dziś stosuje się ją w medycynie, niejednokrotnie ratując życie pacjentom. Zaś współcześnie upuszczanie krwi przyjęło jeszcze inną formę – krwiodawstwa stanowiącego życiodajny dar dla drugiego człowieka.
Magdalena Muskała
Powrót ZOBACZ NA OSI CZASU