Portret śmierci

Maska pośmiertna Adama Mickiewicza w zbiorach Muzeum Narodowego w Krakowie

Przejmujący portret, wykonany dzień po śmierci Adama Mickiewicza, jest daleki od znanych nam wizerunków powstałych za życia. Nie odnajdziemy tu rysów ani romantycznego rozmarzenia, czy też powagi poety, znajomych z obrazów Melchiora Wańkowicza, Antoniego Oleszkiewicza i fotografii Michała Szweycera. Zobaczymy w nim twarz człowieka, który spotkał się ze śmiercią.

 

W dzień po śmierci Adama Mickiewicza, 27 listopada 1855 roku powstała, jak to było w zwyczaju, seria dzieł mających upamiętnić zmarłego. Po sporządzeniu aktu zgonu został wykonany szkic rysunkowy, następnie fotografia, a na końcu przygotowano gipsowy odlew jego twarzy. Choć dziś ten rytuał wydaje się nam dziwny i niezrozumiały, a rozmaitość stworzonych „ostatnich portretów” nadmierna, współczesnych mogła zdziwić jego okrojona forma. Przypomnijmy choćby, że po śmierci Fryderyka Chopina, zaledwie sześć lat wcześniej, nie tylko wykonano analogiczne portrety, ale również odcięto kosmyki włosów, a nawet wyjęto serce kompozytora.

Teofil Kwiatkowski, Mickiewicz na łożu śmierci, litografia kolorowa, po 1865, Muzeum Narodowe w Warszawie, źródło: cyfrowe MNW

Czwartego dnia po śmierci ciało Mickiewicza zostało zabalsamowane w całości, a następnie, ze względu na to, iż domniemanym powodem zgonu była cholera, włożone do trzech trumien: dębowej, cynowej i orzechowej. W trumnie, poza krucyfiksem, ciału towarzyszyły zdjęcie żony Celiny oraz kosmyk włosów najmłodszego syna Józia.

Autor nieznany, Mickiewicz na łożu śmierci, fotografia, odbitka solna, 1855, Biblioteka Jagiellońska

Wróćmy do tych kilku pośmiertnych portretów, w kolejności ich wykonania. Rysunek sporządził zaprzyjaźniony z wieszczem, działający we Francji malarz Teofil Kwiatkowski. Podkolorowany akwarelą szkic przedstawia ciało poety do wysokości piersi, a uwagę widza przyciągają spokojna twarz i rozsypane na poduszce białe włosy. Mimo iż rysunek ten został zreprodukowany w litografii i rozpowszechniony w wielu egzemplarzach, najbardziej znanym pośmiertnym portretem Mickiewicza jest reprodukcja wykonanej wtedy fotografii. Do dziś tajemnicą pozostaje autorstwo tego przejmującego portretu. Na zdjęciu widzimy, w półpostaci, leżącego na łóżku starca odzianego w polski kaftan oraz wykończoną futrem czapkę konfederatkę; oba elementy stroju były, od czasów powstania listopadowego, symbolem walki o niepodległość. Wersja stalorytowana, czyli odbitka graficzna na papierze wykonana z matrycy na stalowej płytce, autorstwa wybitnego artysty grafika tych czasów i przyjaciela wieszcza, Antoniego Oleszczyńskiego, została wzbogacona o inne symbole – fragment Inwokacji, gałązki dębu i lauru czy kielichy podarowane poecie przez Rosjan i Polaków. Ponadto w dolnej linii ramy umieszczono medalion z portretami Julesa Micheleta, Edgara Quineta i samego Mickiewicza, przyjaciół i profesorów z Collège de France w roku akademickim 1844/1845, według wybitego w Paryżu medalu autorstwa Valentina Borrela. Są to więc dwa portrety o zupełnie innej naturze i przeznaczeniu – pierwszy intymny, ukazujący zmarłego jakby we śnie, i drugi, można rzec oficjalny, na którym został przedstawiony w patriotycznym rynsztunku, a przez to odrealniony i wyniesiony do rangi symbolu.

Antoni Oleszczyński, Mickiewicz na łożu śmierci, staloryt, 1855, Biblioteka Narodowa

Odmienny charakter ma trzeci wykonany tego dnia portret – maska pośmiertna. Odlewy twarzy zmarłych tworzono od starożytności. Od średniowiecza ich przeznaczeniem było upamiętnienie wybitnych postaci, a także możnych czy bogatych mieszczan. W czasach nowożytnych maski zamieszkiwały wnętrza kamienic i pałaców, przywołując nie tylko zmarłych członków rodziny, ale także układając się w swoiste galerie portretów osobistości. Nic więc dziwnego, że mimo trudnych warunków (przypomnijmy, że Mickiewicz zmarł w Stambule, gdzie przebywał w związku z toczącą się tam wojną krymską i powstającymi polskimi oddziałami mającymi walczyć z Rosją) zdecydowano się zdjąć maskę z twarzy zmarłego wieszcza. Z pewnością nie był to jedynie wyraz chęci dopełnienia tradycji, ale przede wszystkim odpowiedź na potencjalne zapotrzebowanie na przedmiot kultu, jakim często stawały się maski. Zarówno dzieci, przyjaciele, jak i grono zwolenników poety zapewne chcieli posiadać tak wierną pamiątkę, mającą status niemal równy relikwii.

Gipsowa maska pośmiertna Adama Mickiewicza, około 1880, fotografia, odbitka albuminowa, Biblioteka Polska w Paryżu

Ponieważ zachowało się jedynie kilka jej odlewów, możemy domniemywać, że maska Mickiewicza nie odegrała tej roli. Pozostała w kręgu najbliższych, znana niewielu, rzadko wyjmowana z muzealnych magazynów. Stało się tak dlatego, że widzimy na niej poetę takim, jaki był w momencie śmierci – człowiekiem stającym przed ostatecznym. Wpółotwarte, jakby w ostatnim oddechu, usta, zapadnięte oczy i policzki, ślady włosów i zarostu – pozbawiona kontekstu, żołnierskiego przyodziewku, medali, laurów, atrybutów twórcy – ta prosta ludzka twarz to twarz zmarłego, świadectwo spotkania ze śmiercią, dowód na człowieczeństwo.

Maska pośmiertna Adama Mickiewicza, 1855, brąz, Muzeum Narodowe w Krakowie

Ze względu na dosłowność maski pośmiertnej Mickiewicza nie powielano, jak wspomniany rysunek i fotografię, których reprodukcje znajdują się w wielu kolekcjach publicznych i prywatnych. Posłużyła jednak za wzór dla powstałego już w Paryżu nagrobka poety, a właściwie zdobiącego go brązowego medalionu. W tej niezwykłej rzeźbie autorstwa Auguste’a Préaulta prawda o śmierci została wygładzona spojrzeniem artysty i przefiltrowana estetyką epoki. Wrysowana w tondo (dzieło sztuki zakomponowane w kształcie koła) nabrała wymiaru pomnika i niejako zajęła miejsce pierwotnej maski, zasłaniając rzeczywistą twarz umierającego, a ukazując poetę i wieszcza – tak jak chcemy go pamiętać.

Małgorzata Grąbczewska

Powrót ZOBACZ NA OSI CZASU
drukuj wyślij facebook
Kłopotliwa przesyłka? Serce Fryderyka Chopina.
Niezrealizowany korowód duchów narodu. Projekt Pochodu na Wawel Wacława Szymanowskiego w Muzeum Narodowym w Krakowie