Na początku XX wieku bardzo popularne stały się różne formy zabawy z obrazem fotograficznym. Jedną z nich były tak zwane portrety wielokrotne, czyli zmultiplikowane wizerunki osoby. Wykonanie tego typu obrazów w czasach, gdy nie znano jeszcze komputerów i programów typu Photoshop, stanowiło duże wyzwanie. Patrząc na portrety wielokrotne, najczęściej widzi się w nich prostą sztuczkę wizualną. Nie można zapominać jednak, że są także ważnym świadectwem różnorodnych zainteresowań i poszukiwań tamtej epoki, zarówno naukowych, technicznych, jak i artystycznych.
Najbardziej rozpowszechniony typ portretu wielokrotnego opierał się na triku optycznym wykorzystującym dwa lustra. Jego efektem jest prezentowana tu fotografia przedstawiająca na pierwszy rzut oka grę w karty w męskim towarzystwie. Gdy przyjrzymy się uważniej zarejestrowanej scenie, zauważymy, że gracze identycznie się ubrali, przyjęli taką samą pozę i co najważniejsze, są do siebie łudząco podobni. W rzeczywistości nie mamy tu bowiem do czynienia z wizerunkiem pięciu mężczyzn, ale jednego i czterema jego lustrzanymi odbiciami.
Autor nieznany, pięciokrotny portret mężczyzny, Filadelfia, XIX/XX wiek, Muzeum Fotografii w Krakowie, dzięki uprzejmości muzeum
Jak udało się osiągnąć ten zadziwiający efekt? Bardzo prosto. Wystarczyło posadzić modela tyłem do aparatu fotograficznego, a przodem do stolika, na którym ustawiono dwie odpowiednio połączone ze sobą tafle luster. Ta forma wizerunku stwarzała dość ograniczone możliwości kreowania narracji przedstawienia. Wprawdzie mężczyznę widzimy z różnych stron, ale został uchwycony tylko w jednej pozie.
Autor nieznany, pięciokrotny portret mężczyzny, Zakopane, 1903, Muzeum Fotografii w Krakowie, dzięki uprzejmości muzeum
Innym sposobem multiplikowania modela, bardziej skomplikowanym, ale dającym za to większe możliwości inscenizacyjne, była wielokrotna ekspozycja. Polegała ona na kilkakrotnym naświetlaniu negatywu przy jednoczesnym zasłanianiu odpowiednich partii kadru. O ile sztuczka z lustrami umożliwiała tylko wykreowanie jednego typu sceny, o tyle w przypadku drugiej metody mogła to być dowolna scenka rodzajowa, choćby gra w szachy lub rozmowa.
Autor nieznany, podwójny portret mężczyzny, Zakopane, 1903, Muzeum Fotografii w Krakowie, dzięki uprzejmości muzeum
Dzięki zastosowaniu wielokrotnej ekspozycji model zmieniał nie tylko miejsce, ale także pozy oraz mimikę twarzy. Na jednej fotografii mógł być zarazem graczem i kibicem, nalewać alkohol do szklanki i jednocześnie wzdrygać się na ten widok. Im więcej razy była naświetlana klisza, tym bardziej skomplikowaną fabułę udawało się stworzyć.
Autor nieznany, potrójny portret mężczyzny, Zakopane, 1903, Muzeum Fotografii w Krakowie, dzięki uprzejmości muzeum
Przełom wieków XIX i XX to czas, kiedy wynalezienie fotografii znacznie się upowszechniło. Uchwycenie na zdjęciu wizerunku rzeczywistości przestało być trudne, nic więc dziwnego, że w celu przyciągnięcia uwagi odbiorcy coraz częściej poszukiwano sposobów osiągnięcia jeszcze większej iluzji i gry z nią. Fakt, że zdjęcie było płaskim i nieruchomym wizerunkiem ujętym zaledwie z jednego punktu widzenia, już nie wystarczał. Wyzwaniem stało się oddanie wrażenia trójwymiarowości i ruchu. Iluzję głębi osiągano dzięki fotografiom stereoskopowym oglądanym w specjalnych przeglądarkach zaopatrzonych w dwa wizjery. O ile ten wynalazek z biegiem czasu tracił swą popularność, o tyle rejestrujący ruch film zawładnął wyobraźnią wizualną przyszłych pokoleń.
Autor nieznany, potrójny portret mężczyzny, Zakopane, 1903, Muzeum Fotografii w Krakowie, dzięki uprzejmości muzeum
Trik z multiplikacją lustrzanych wizerunków, ucieleśniający marzenia chociażby kubistów o uchwyceniu na jednym obrazie wielu widoków danego obiektu, koresponduje z koncepcjami dotyczącymi percepcji, jakie pojawiły się na przełomie XIX i XX wieku. Wiązały się one z interpretacją procesu widzenia jako zjawiska dynamicznego i symultanicznego, opierającego się nie na jednym rzucie oka, ale na syntezie wielu spojrzeń. W tym kontekście sztuczka z lustrami przestała być tylko ucieszną ciekawostką i stała się ważnym głosem w kluczowych dyskusjach epoki.
Monika Kozień
Powrót