Pogodna mina w ponurych czasach

Oberek Grażyny Bacewicz i sowizdrzalski uśmiech kompozytorki

Wartki potok dźwięków Oberka nr 1sprawia, że słuchacz niemal wstrzymuje oddech. Choć utwór powstał w dobie socrealizmu, w niczym nie przypomina ani ciężkich wyobrażeń chłopów zdobiących Pałac Kultury i Nauki w Warszawie, ani starannie aranżowanych występów zespołów folklorystycznych. Ta miniatura choć najeżona trudnościami technicznymi, jest lekka, zabawna i przejrzysta, a nawiązanie do muzyki ludowej – świeże, nowoczesne, intrygujące.

 

„Najważniejsza rzecz na świecie, to być twórcą!” Gdy Grażyna Bacewiczówna (1909–1969) jako kilkunastoletnia dziewczynka pisała swoje pierwsze utwory, kobiety były praktycznie nieobecne w świecie twórców muzyki poważnej. Nie osłabiło to jednak jej przekonania, że pisanie muzyki to jej jedyne prawdziwe powołanie. Komponowała dużo i z zapałem, jednocześnie kształcąc się w Konserwatorium Muzycznym w Łodzi w klasie skrzypiec i fortepianu. W 1932 roku ukończyła studia wiolinistyczne i kompozytorskie w warszawskim Konserwatorium Muzycznym. Następnie w Paryżu przez rok doskonaliła swój warsztat u Nadii Boulanger, mentorki niemal wszystkich znaczących kompozytorów XX wieku. Poznawała techniki kompozytorskie wywodzące się z dawnych epok oraz nowe nurty, jednak unikała naśladowania kogokolwiek.

Grażyna Bacewicz, 1935, Narodowe Archiwum Cyfrowe

Trudne lata okupacji niemieckiej Bacewiczówna spędziła w Warszawie. Łączyła role młodej mężatki, matki, skrzypaczki i kompozytorki, pogłębiała też więź z warszawskim środowiskiem muzyków. Gdy wojna dobiegła końca, od razu podjęła aktywność muzyczną. Jej utwory były wykonywane już w 1945 roku, ona sama związała się z Konserwatorium Muzycznym w Łodzi, do którego lgnęli ocalali muzycy, uczestniczyła w odradzaniu się Związku Kompozytorów Polskich.

Oberek nr 1, skomponowany w roku 1949, w okresie wyjątkowej aktywności twórczej artystki, prezentuje się skromnie w zestawieniu z późniejszymi, nagradzanymi kompozycjami. Rozpoczyna go temat zaczerpnięty z folkloru Podlasia. Zastosowane dwudźwięki imitują w nim ludową basetlę, a przesunięte akcenty i zamaszyste pizzicato (szarpanie strun palcami) przerywają niekiedy tok melodii. Struktura utworu opiera się na wciąż powracającym głównym temacie, przedzielonym kupletami, których odmienność brzmieniowa jest uzyskana przez nagłą zmianę tonacji, nową artykulację czy wprowadzenie flażoletów (dźwięków, w których składowa harmoniczna dominuje nad dźwiękiem podstawowym, uzyskiwanych przez specjalne przyłożenie palca). Dzięki zachowanej symetrycznej budowie fraz i stałej pulsacji rytmicznej słuchacz bez trudu podąża za narracją muzyczną. Ten krótki, błyskotliwy utwór choć oparty na folklorze, nastrojem i stylem bliski jest muzyce klasyków – Wolfganga Amadeusza Mozarta czy Józefa Haydna, zaś spośród współczesnych Bacewiczównie kompozytorów – neoklasycznej muzyce Sergiusza Prokofjewa czy Béli Bartóka.

Międzynarodowy Festiwal Chopinowski w Valldemossie na Majorce, 1933, Narodowe Archiwum Cyfrowe

Neoklasycyzm to nurt najbliższy kompozytorce, a jej znakiem rozpoznawczym stały się dbałość o elegancję i klarowność formy przy jednoczesnym poszukiwaniu nowych brzmień i środków wyrazu. Fascynację walorami melodycznymi, rytmicznymi i artykulacyjnymi muzyki ludowej słychać w wielu jej kompozycjach już od wczesnych lat trzydziestych. Oberki, krakowiaki, mazurki oraz motywy z pieśni ludowych pojawiają się jako elementy większych form czy też jako samodzielne kompozycje. Utwory Bacewiczówny są bardzo różnorodne gatunkowo: od drobnych pieśni i miniatur dydaktycznych po obszerne, wirtuozowskie kwartety i koncerty. Oprócz kunsztownej formy da się w nich zauważyć jeszcze jeden szczególny rys, nazwany przez Stefana Kisielewskiego „sowizdrzalskim uśmiechem”. Zadziorna artykulacja, żywiołowe rytmy, brak patosu, lekkość melodyki odpowiadały osobowości kompozytorki, która sama o sobie mówiła, że „dla ludzi ma zawsze minę pogodną”, a jej sekretem jest to, że posiada „maleńki, niewidoczny motorek”. Bacewiczówna trzymała się z dala od tworzenia muzyki wyrażającej jakąkolwiek ideologię, nawet warstwę emocjonalną uważała za drugorzędną. „Ja kroczę dosyć samotnie, gdyż dbam głównie w swoich kompozycjach o formę” – twierdziła.

Tymczasem formalistyczne tendencje były szczególnie tępione w bloku państw socjalistycznych, w których socrealizm został narzucony jako jedyny dozwolony nurt w sztuce. Stawiało to twórców wobec dramatycznego wyboru: wyjechać z kraju czy pozostać i tworzyć muzykę zgodną z wytycznymi partii, pisać do szuflady albo całkowicie zrezygnować z twórczości.

Kapela z Sannik - Oberek (z albumu "Muzyka źródeł vol. 1 / Mazowsze cz. 1"), źródło: Youtube

Bacewiczówna, zgodnie ze swoim życiowym mottem, skoncentrowała się na pisaniu muzyki, dbałości o jej formę i język brzmieniowy. Nie weszła do żadnego stronnictwa czy frakcji. Chętniej sięgała do motywów zaczerpniętych z folkloru, traktując je przede wszystkim jako inspirację do budowania formy, nie zaś treści swoich dzieł. Zrezygnowała z kariery skrzypaczki, dużo komponowała, a jej utwory często wykonywano w Polsce i za granicą. Zasiadała w jury licznych konkursów, podróżowała, otrzymywała odznaczenia państwowe. Na początku lat pięćdziesiątych była już uznaną kompozytorką, jej utwory regularnie nagradzano na prestiżowych konkursach w Polsce i Europie, lubiano ją i szanowano w środowisku muzycznym.

Oberek nr 1 na skrzypce i fortepian to swoista „wizytówka” kompozytorki, a obecnie klasyczna pozycja w repertuarze młodych wirtuozów. Stawia przed nimi niemałe wymagania techniczne, zachęca do poznania pierwowzorów ludowych, wykorzystuje pomysłowe zestawienia brzmieniowe. Dzięki przejrzystej konstrukcji oraz osadzeniu w tonacji durowej jest atrakcyjny dla niewyrobionych słuchaczy, zaś koneserzy sztuki wiolinistycznej mogą docenić żywiołowe tempo i nagromadzenie technik zaplanowane przez kompozytorkę. Słuchając Oberka nr 1, przekonujemy się, że nawiązania ludowe i neoklasyczna forma nic nie ujmują atrakcyjności i świeżości muzyki Bacewiczówny.

Karolina Szurek

 

 

Powrót ZOBACZ NA OSI CZASU
drukuj wyślij facebook

Powojenne polskie społeczeństwo zniewolone apatycznym oczekiwaniem. Obraz Kolejka trwa Andrzeja Wróblewskiego w Muzeum Narodowym w Warszawie

Propaganda sukcesu! Podaj cegłę Aleksandra Kobzdeja w Muzeum Narodowym we Wrocławiu

Od socrealisty do abstrakcjonisty. "Kucie kos" Wojciecha Fangora z Muzeum Warszawy

„Spieszysz się na sąd boski, pracuj jak Wincenty Pstrowski”, czyli o polskich „bohaterach pracy socjalistycznej”

Rdzawa nowoczesność. "Propozycja formy na ścianę wschodnią w Warszawie" z Muzeum Rzeźby imienia Xawerego Dunikowskiego, oddziału Muzeum Narodowego w Warszawie

CICHOCIEMNY ODBUDOWUJE WARSZAWĘ. Dzieje Stanisława Jankowskiego „Agatona”

Emancypacja na wesoło. Komedia Jana Fethkego "Irena do domu!"