Piosenka, co do której pomylił się generał Władysław Anders

"Czerwone maki na Monte Cassino"

Niebanalna melodia, bogate w metafory słowa, a nade wszystko kontekst historyczny. Splot wielu elementów decyduje o sile piosenki "Czerwone maki na Monte Cassino", która niewątpliwie wyróżnia się na tle innych utworów wojskowych i patriotycznych.

 

Piosenka powstała w ciągu jednej nocy podczas decydującego starcia, które doprowadziło do zdobycia wzgórza Monte Cassino – strategicznego punktu w kampanii aliantów we Włoszech w 1944 roku. To swoiste arcydzieło stworzyli artyści towarzyszący Armii Andersa na całym szlaku bojowym i aktywni w Teatrze Żołnierza Polskiego. Wojenne losy sprawiły, że spotkała się tam cała plejada gwiazd przedwojennych teatrów muzycznych.

Alfred Schutz, 1938, autor nieznany, licencja PD, Wikimedia Commons, źródło: Wikimedia Commons

Autor tekstu, Feliks Konarski (pseudonim Ref-Ren) w przedwojennej Warszawie był uznanym poetą, satyrykiem, pisał i śpiewał piosenki kabaretowe, grał też w operetkach. W latach 1939–1941 występował na terenie Związku Radzieckiego. W 1941 roku wstąpił do Armii Polskiej w ZSRR i znalazł się w Teatrze Żołnierza Polskiego. Gdy 17 maja Armia prowadziła decydujący szturm na Monte Cassino, naturalnym sposobem towarzyszenia żołnierzom w walce było dla niego właśnie napisanie piosenki. Potrafił na gorąco stworzyć tekst o dużych walorach literackich i muzycznych. Od razu poszedł z nim do przyjaciela, kompozytora Alfreda Schütza. Po latach tak wspominał on tę noc w rozmowie telefonicznej z Konarskim: „Ja napisałem muzykę dosłownie na kolanie. Jak przyniosłeś mi ten tekst, to on zrobił na mnie tak szalone wrażenie, że z miejsca miałem w głowie melodię […]. Przy czytaniu pierwszej zwrotki przeszły mnie ciarki. Nie napisałem żadnej nuty, zaśpiewałem to z głowy. Nie mogłem wyobrazić sobie innej melodii, to ta właśnie pasowała do Czerwonych maków”.

Polscy i brytyjscy żołnierze w ruinach opactwa na szczycie Monte Cassino, maj 1944, Archiwum Fotograficzne Tadeusza Szumańskiego, sygn. 24-442-1, źródło: Narodowe Archiwum Cyfrowe

Piosenka Czerwone maki ma tempo marszowe w metrum 4/4. Zwrotka jest utrzymana w tonacji C-dur, a rytmiką i harmonią nawiązuje do typowych marszów wojskowych. Melodia zaczyna się nisko, stopniowo wznosi się i dąży do dominanty. Natomiast refren odcina się wyraźnie pod względem harmonicznym, rytmicznym i melodycznym, choć nie jest oddzielony od zwrotki żadną pauzą czy cezurą. Z taką trudnością może zmierzyć się tylko dobry wykonawca. Następuje zmiana tonacji na c-moll, skok w dół o ponad oktawę i złagodzenie rytmu. Zamiast dziarskich kwart pojawiają się liczne rzewne seksty i septymy. Melodia przenosi się do wyższych rejestrów, a jej styl przywołuje skojarzenia z tangiem. Ambitus (rozpiętość melodii) prawie dwóch oktaw jest kolejną trudnością wykonawczą. W ostatnich taktach refren nagle wraca do energicznego charakteru i piosenka kończy się w C-dur.

Czerwone maki na Monte Cassino, wykonawca Chór Czejenda, 1948, źródło: Youtube

To co mogłoby wydawać się niuansami warsztatu kompozytorskiego, stanowi w rzeczywistości fundament, który sprawia, że melodia Czerwonych maków jest tak bardzo przepełniona emocjami. Stawia też duże wymagania przed wykonawcą. Autorzy piosenki – Konarski i Schütz – gdy ukończyli pracę nad nią około trzeciej w nocy 17 maja, obudzili kolejnego artystę towarzyszącego Armii Andersa – solistę operetkowego Gwidona Boruckiego. Chcieli, aby to właśnie on zaśpiewał Czerwone maki jako pierwszy. Już 18 maja piosenkę usłyszeli żołnierze w czasie akademii dla zwycięzców. Alfred Schütz wspominał: „A potem było to słynne przedstawienie dla Dwunastego Pułku Ułanów Podolskich, zdobywców klasztornej góry. […] Z udziałem naszej i alianckiej generalicji. […] Piosenka przerodziła się w pieśń, którą pokochali bohaterowie spod Monte Cassino, bo to było dla nich i o nich pisane. Ale pokochali ją także w kraju, o czym wiele razy miałem okazję się przekonać”.

Prawykonanie pieśni Czerwone maki na Monte Cassino w maju 1944 roku we Włoszech, licencja PD, Wikimedia Commons, źródło: Wikimedia Commons

Piosenka błyskawicznie zyskała rangę przeboju i została jeszcze w 1944 roku wydana drukiem we Włoszech. W 1946 roku, również w tym kraju, pojawiła się na płytach gramofonowych w wykonaniu Adama Astona.

Czerwone maki na Monte Cassino, opracowanie Joanna Gutowska-Kuźmicz, wykonawca Camerata Iagiellonica, 2012, źródło: Youtube

Czerwone maki bardzo szybko stały się jedną z najchętniej śpiewanych piosenek żołnierskich, jednak kontekst polityczny sprawił, że trafiły na listę utworów zakazanych przez władze komunistyczne w Polsce. Mimo to melodia była powszechnie znana, nucona przez wędrownych grajków, na spotkaniach rodzinnych i towarzyskich. Nieraz jej wykonywanie wiązało się z surowymi karami ze strony władz. Po 1956 roku represje nieco zelżały i Czerwone maki mogły nawet zabrzmieć w filmie Andrzeja Wajdy Popiół i diament. Jednocześnie w środowiskach polonijnych piosenka była otoczona swoistym kultem dzięki obecności żołnierzy Armii Andersa i artystów Teatru Żołnierza Polskiego rozproszonych po całym świecie. W 1965 roku Konarski w czasie spotkania weteranów napisał ostatnią, czwartą zwrotkę Czerwonych maków:

 

Ćwierć wieku, koledzy, za nami,

Bitewny ulotnił się pył

I klasztor białymi murami

Na nowo do nieba się wzbił…

Lecz pamięć tych nocy upiornych

I krwi, co przelała się tu –

Odzywa się w dzwonach klasztornych,

Grających poległym do snu…!

 

I choć generał Anders, gdy usłyszał piosenkę w dzień po bitwie, stwierdził, że „muzyka może być za trudna dla żołnierzy i prawdopodobnie się nie przyjmie”, to Czerwone maki na Monte Cassino są jedną z najbardziej rozpowszechnionych pieśni z czasów II wojny światowej.

Karolina Szurek

 

Powrót ZOBACZ NA OSI CZASU
drukuj wyślij facebook
Z Małego Płocka do kraju klonowego liścia. Pamiątki Wacława Kuzi w Ogniwo Polish Museum w Winnipeg, Manitoba w Kanadzie

Karla, córka Karola. 104 lata Karoliny Lanckorońskiej

"Miłość ci wszystko wybaczy" – piosenka, która stała się symbolem przedwojennej Polski
HISTORIA ŻOŁNIERSKIEGO ORZEŁKA Z GROBOWCA W KATEDRZE W PŁOCKU

Król polskiej floty. MS „Batory” ― komfortowy transatlantyk bohaterem wojennych konwojów