„Rozejrzałem się dokoła, poszedłem kilkadziesiąt kroków przed siebie i przystanąłem w miejscu, gdzie ongi znajdował się przystanek – dobrze pamiętam to miejsce – chcąc chociaż przez chwilę przywołać dawno umarłą rzeczywistość. I cierpliwie czekałem na tramwaj, który już nigdy, nigdy nie przyjedzie”. Tak pisał Roman Brandstaetter w opowiadaniu Przystanek utraconej nadziei, kiedy po II wojnie światowej przyjechał do Tarnowa, w którym spędził lata dzieciństwa, i stanął na placu przed dworcem kolejowym.
Jaki był Tarnów w dwudziestoleciu międzywojennym? Prowincjonalny, ale niezwykle różnorodny. Wielokulturowy, gdyż współistniały dwie religie – chrześcijańska i żydowska. Konserwatywny, ale mający duże ambicje. W tym jednym z trzech miast dawnej Galicji – obok Krakowa i Lwowa – kursował regularny tramwaj.
Tarnów, Plac Kazimierza Wielkiego, 1937-1939, pocztówka, licencja PD, Biblioteka Narodowa, źródło: Polona
Linię tramwajową w Tarnowie uroczyście uruchomiono 25 września 1911 roku. Tramwaje w kolorze czerwonym, zdobione po bokach herbem Leliwa, były dumą mieszkańców, mimo że cała trasa miała niewiele ponad dwa i pół kilometra długości. Początkowy przystanek ustawiono na placu Dworcowym, a ostatni na Grabówce. Tramwaj przejeżdżał przez główne ulice miasta – Krakowską, Wałową i Lwowską, łącząc przedmieścia z bardziej ruchliwym centrum. Zajezdnia tramwajowa, której budowę nadzorował architekt miejski inżynier Szczęsny Zaręba, znajdowała się niedaleko Młyna Szancera, tuż przy potoku Wątok. Linia kursowała co sześć minut, od godziny 6 do 22. Czerwony wagonik mknął przez ulice miasta z „zawrotną” prędkością 10–12 kilometrów na godzinę. Niektórzy z przekąsem mawiali, że szybciej dobiegnie się do celu, niż dojedzie tam tarnowskim tramwajem.
Rynek w Tarnowie, 1918, pocztówka, Biblioteka Narodowa, licencja PD, źródło: Polona
Pojazd posiadał 16 miejsc siedzących i 12 miejsc stojących, więc – jak łatwo obliczyć – w wagonie mieściło się jednorazowo 28 pasażerów. Bilety były dwojakiego rodzaju – normalne i ulgowe przysługujące dzieciom, uczniom oraz robotnikom w godzinach porannych. Co ciekawe, nie wszystkie dzieci mogły jeździć za połowę ceny, a tylko te wzrostu poniżej jednego metra. Za większe pociechy, które miały ponad metr wysokości, rodzice musieli zapłacić już normalnie. Ponieważ ta ostatnia zasada wzbudzała spore kontrowersje, z czasem przy wejściu zainstalowano metalową rurkę. Bilet ulgowy przysługiwał temu dziecku, które wyprostowane przeszło pod miarką. Mimo że bilety – jak na tamte czasy – były dość drogie, chętnych na przejażdżkę nie brakowało. W początkowych latach kursowania tramwaj przewoził rekordową liczbę osób (ponad trzy tysiące pasażerów dziennie). Czerwone, wyczyszczone na błysk, wagoniki sunące wolno po szynach wpisały się w krajobraz miasta. Tarnowianie nazywali je „biedronkami”.
Tramwaj na ulicy Lwowskiej w Tarnowie, 1905-1915, pocztówka, Biblioteka Narodowa, źródło: Polona
Pod koniec lat dwudziestych XX wieku liczba pasażerów znacząco spadła. Być może spowodowały to kryzys ekonomiczny i rosnąca drożyzna. Dla uboższych mieszkańców Tarnowa przejazd tramwajem stanowił zbędny wydatek, skoro za cenę biletu (20 groszy) kupowano całkiem niezłe śniadanie. W mieście kursowały dorożki, które woziły podróżnych pod wskazany adres, ale w okresie międzywojennym ten rodzaj transportu nie był już tak powszechny, jak 20 lat wcześniej. Tarnowski tramwaj nadal jeździł, mimo strat, jakie przynosił dla budżetu miasta. Tego stanu rzeczy nie zmienił nawet wybuch II wojny światowej. W pierwszych latach okupacji przez ulice Krakowską, Wałową i Lwowską wciąż przejeżdżały „biedronki”.
Tramwaj na ulicy Wałowej w Tarnowie, 1923-26, pocztówka, licencja PD, Biblioteka Narodowa, źródło: Polona
Likwidacja linii tramwajowej w Tarnowie nastąpiła w maju 1942 roku. Trakcja elektryczna przeszkadzała – rzekomo – w przemarszu wojsk i transporcie wojennym, zatem niemieccy okupanci zdecydowali się ją rozebrać. Kilka miesięcy później osiem tarnowskich tramwajów wywieziono do Lwowa, gdzie kursowały po ulicach jeszcze długo po wojnie. Co ciekawe, nie zostały przemalowane i jeździły po Lwowie ozdobione „tarnowskimi barwami” – w kolorze czerwonym, z herbem Leliwa po bokach.
Tramwaj na ulicy Krakowskiej w Tarnowie, pocztówka z dwudziestolecia międzywojennego, licencja PD, Biblioteka Narodowa, źródło: Polona
Do dziś na tarnowskich kamienicach przy ulicach Krakowskiej, Wałowej i Lwowskiej, na wysokości pierwszego piętra, zachowały się uchwyty – elementy, na których mocowano sieć trakcyjną. Wiele z nich jest bogato zdobionych.
Replika tarnowskiego tramwaju na placu Sobieskiego w Tarnowie, fot. Agnieszka Cygan, licencja PD
26 listopada 2012 roku – ponad sto lat po uruchomieniu pierwszej linii tramwajowej w Tarnowie – na placu Sobieskiego stanęła replika tarnowskiego tramwaju, w którym otworzono kawiarnię. Mieszkańcy i podróżni znów mogą zobaczyć czerwony wagonik przypominający przedwojenne czasy, kiedy po ulicach miasta jeździły ich ulubione „biedronki”.
Agnieszka Cygan
Powrót ZOBACZ NA OSI CZASU