Szybko, tanio i bezpiecznie?

Turystyka wiślana w II Rzeczypospolitej

Rejsy pasażerskie na Wiśle reklamowano w okresie międzywojennym jako najtańszy, najprzyjemniejszy i najbezpieczniejszy sposób poznawania piękna naszego kraju.

 

Okres żeglugowy na Wiśle trwał w dwudziestoleciu międzywojennym przeciętnie 270 dni w roku. Statki mogły pływać na rzece zwykle między kwietniem a listopadem, przy szczególnie korzystnych warunkach sezon wydłużał się jednak do grudnia. Dolna Wisła (tak nazywano odcinek między Toruniem i ujściem rzeki do Bałtyku) zimą pokrywała się lodem na około 35 do 50 dni. W Warszawie lód utrzymywał się niekiedy nawet przez 100 dni. Kolejną przeszkodę w ruchu żeglownym stanowiły okresy niskich stanów wody na rzece, rozpoczynające się zwykle w połowie lata i trwające do zaawansowanej jesieni.

Statek spacerowy na Wiśle w Krakowie, 1920–1939, fotografia, Muzeum Historii Fotografii w Krakowie, licencja PD, źródło: katalog cyfrowy muzeum

W okresie międzywojennym stawiano na rozwój indywidualnej i grupowej turystyki wiślanej. Niestety, z braku pełnych danych statystycznych trudno dziś ustalić dokładną liczbę jednostek pasażerskich pływających na rzece w poszczególnych latach. Wiemy jednak, że jedynie w 1922 i 1923 roku ruch pasażerski na Wiśle był mniejszy niż przed I wojną światową.

Tylna okładka folderu reklamowego Polskiej Żeglugi Rzecznej „Vistula”, lata trzydzieste XX wieku, Biblioteka Narodowa, licencja PD, źródło: Polona

W latach dwudziestych na „królowej polskich rzek” pływały statki należące zarówno do prywatnych, jak i państwowych przedsiębiorstw zajmujących się transportem pasażerskim. Już w 1919 roku utworzono Polską Żeglugę Państwową. Szybko stała się ona jednak firmą deficytową i – w 1922 roku – została rozwiązana. Dwa lata później założono Zjednoczone Warszawskie Towarzystwo Transportu i Żeglugi Polskiej. W 1927 roku przekształcono je w przedsiębiorstwo Polska Żegluga Rzeczna „Vistula”. Łącząc państwowe i prywatne floty (będące wcześniej własnością między innymi Stanisława Górnickiego, Maksa Friedmana i Chaima Rogozika), dążono do zmonopolizowania przewozów pasażerskich na Wiśle.

Model rekonstrukcyjny bocznokołowca wiślanego „Bałtyk” autorstwa Romana Kobierskiego, 1997, Narodowe Muzeum Morskie w Gdańsku, licencja CC-BY-3.0, źródło: katalog cyfrowy muzeum

„Vistula” oferowała między innymi rejsy turystyczne na trasach: Warszawa–Puławy–Sandomierz, Warszawa–Tczew–Gdańsk oraz Warszawa–Tczew–Gdynia. Dwie ostatnie miały charakter linii pospiesznych. W latach 1932–1937 armator ten przewiózł między Warszawą a Gdynią 109 380 osób.

Komunikację na liniach turystycznych „Vistuli” zapewniały przede wszystkim jednokominowe, dwupokładowe parostatki salonowe: „Bałtyk”, „Belgia”, „Goniec”, „Halka” oraz „Francja”. Wyglądem wyróżniał się dwukominowy parowiec „Fredro”. Flota przedsiębiorstwa składała się zarówno z jednostek zwodowanych przed I wojną światową, jak i nowych statków. Dumą „Vistuli” został „Bałtyk”, zbudowany w 1928 roku w Stoczni Gdańskiej. Powstały w rekordowym czasie niespełna 7 miesięcy, był największym parowcem pasażerskim pływającym na Wiśle. Liczył 63 metry długości i mógł zabierać na pokład aż 750 pasażerów. Pod względem szybkości wyprzedzał go jedynie zbudowany w Elblągu, osiągający prędkość 12 węzłów „Goniec”.

Parostatek salonowy „Halka”, fotografia, licencja PD, Narodowe Archiwum Cyfrowe

Rejs ze stolicy do Gdyni trwał 36,5 godziny. Z Warszawy wypływano o godzinie 23.30, aby dotrzeć do Gdyni na 12.00. Na trasie przewidziano sześć postojów. Najdłuższy, dwugodzinny, pozwalał na pobieżne zapoznanie się z dziedzictwem historycznym Torunia. Pasażerowie udający się z Warszawy do Gdyni przesiadali się w Tczewie na statek morski „Carmen”. Dzieci do lat 5 podróżowały za darmo. Przy zakupie biletów obowiązywały zniżki dla dzieci od 5 do 12 lat oraz młodzieży szkolnej i studentów. Na statek można było zabrać także czworonożnego pupila. Bilet dla psa – podobnie jak dla dzieci od 5 do 12 lat – kosztował połowę wartości biletu normalnego. Nad morze dozwalano również przewozić własne kajaki lub łodzie. Opłata zależała od liczby pokonywanych kilometrów.

Przystań w Tczewie, przycumowane statki pasażerskie „Carmen”, „Batory” i „Bałtyk”, fotografia, licencja PD, Narodowe Archiwum Cyfrowe

W latach trzydziestych coraz bardziej popularne stawały się nie tylko rejsy statkami spacerowymi, ale także indywidualne wycieczki żeglarskie i kajakarskie. Jednak dopiero w 1935 roku wydano pierwszy profesjonalny przewodnik po Wiśle, przeznaczony dla turystów wodnych. Jego autor podkreślał, że turystyka wiślana powinna pełnić rolę krajoznawczą, budząc przede wszystkim miłość do ziemi ojczystej. Także w folderach reklamowych „Vistuli” można wyczytać, że organizowane przez to przedsiębiorstwo rejsy wycieczkowe po Wiśle miały służyć nie tylko wypoczynkowi, ale również poznawaniu polskiej historii i pejzażu. Niezależnie od patriotycznej, edukacyjnej „wartości dodanej”, dla wielu pasażerów były one po prostu wspaniałą przygodą. Choć niekiedy narzekano na przepełnienie statków i niewielkie rozmiary nielicznych kajut sypialnych, to nawet pomimo tych niedogodności kilkudniowy rejs po Wiśle bywał jednym z najbardziej nietuzinkowych letnich doświadczeń.

Piotr Cyniak

 

Powrót ZOBACZ NA OSI CZASU
drukuj wyślij facebook
Gdingen. Kurort warszawskiej society

Z piskiem opon po bezdrożach. Rajdy automobilowe w dwudziestoleciu międzywojennym

Laboratorium przyrody dostępne dla wszystkich. Pieniny – pierwszy polski park narodowy

Urwany ślad. Śmierć Mieczysława Karłowicza i powstanie Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego (TOPR)

Wakacje nad Bałtykiem. Obraz "Plaża w Jastrzębiej Górze" Wojciecha Weissa z kolekcji Muzeum Narodowego w Gdańsku