Na świętego Marcina gęsina…

Zwyczaje i tradycje świętomarcińskie w Polsce

Średniowieczny rycerz powinien być waleczny jak święty Jerzy, który pokonał smoka, i jednocześnie miłosierny jak święty Marcin, który ofiarował pół swego płaszcza żebrakowi. 11 listopada przypada wspomnienie jednego z najpopularniejszych średniowiecznych świętych, biskupa Tours, Marcina. Wiele krajów europejskich, w tym Polska, może poszczycić się bogatą tradycją świętomarcińską.

 

Marcin urodził się na Węgrzech około 317 roku. W wyborze drogi życiowej poszedł w ślady ojca i został żołnierzem. Według tradycji chrzest przyjął w 339 roku. Wówczas to – zgodnie z panującym zwyczajem – porzucił służbę wojskową. Jeszcze jako żołnierz miał spotkać u bram miasta Amiens żebraka i oddać mu swój płaszcz. Żebrak ukazał mu się później we śnie jako Chrystus w otoczeniu aniołów. To skłoniło Marcina do przejścia na chrześcijaństwo. Wkrótce potem został pustelnikiem. W odosobnieniu, na wyspie Gallimaria obok Genui, spędził 10 lat. Nie minęło wiele czasu, gdy zgromadził wokół siebie grono naśladowców i założył pierwszy w Galii klasztor. Surowy i wymagający względem samego siebie, łagodny dla innych, słynął z cnoty i umiłowania ascetycznego życia. Nic więc dziwnego, że nie ucieszył się na wieść o zaszczycie, jakiego dostąpił. W 371 roku został wybrany na biskupa Tours. Tak się przed tym wzbraniał, że ukrył się w klasztornej szopie pośród gęsi. Te jednak nie były skore do współpracy i głośnym gęganiem zdradziły jego kryjówkę. Stąd nieodłączne gęsi w legendzie o świętym Marcinie.

Święty Marcin, Iluminacja manuskryptu, Images de la vie du Christ et des saints, XIII wiek (około 1280), Bibliothèque nationale de France, licencja PD, źródło:Gallica

 

A jak było naprawdę? Zwyczaj pieczenia i spożywania gęsi w Dniu Świętego Marcina miał bardzo długą tradycję. Nim dzień ten ustanowiono świętem świętego Marcina – co zdarzyło się w XV wieku – 11 listopada przypadały coroczny ubój zwierząt domowych oraz regulacja zobowiązań finansowych. Oprócz tego żegnano lato i zjadano utuczone gęsi, które symbolizowały udane zbiory. Z czasem w wielu krajach gęsi te stały się tradycyjną potrawą świętomarcińską. We Francji, Niemczech i Austrii byłoby nie do pomyślenia, by tego dnia zabrakło ich na stole. We Francji od samego początku towarzyszyła im degustacja młodego wina – zwyczaj, który przejęły inne kraje europejskie.

Święty Marcin oddający swój płaszcz biedakowi, kościół pod wezwaniem Świętego Marcina w Jaworze, fot. Jolanta Szczepańska

A jak obchody Dnia Świętego Marcina wyglądały i wyglądają w Polsce? Również u nas 11 listopada kojarzono z zabijaniem i pieczeniem gęsi. Gęsinę podawano na wystawnych ucztach, zajadano pieczywem i popijano winem. Zgodnie z obyczajem jadłem i napojem dzielono się z najbiedniejszymi. Tradycja wielkich uczt świętomarcińskich zachowała się po dziś dzień w niektórych rejonach na Pomorzu.

Kolegiata Świętego Marcina w Opatowie, jedna z pereł polskiego stylu romańskiego, fot. Marcin Białek licencja CC BY-SA 3.0 Wikimedia Commons

11 listopada był również dniem, w którym po raz ostatni wypasano bydło. Gdy przed zapadnięciem zmierzchu zapędzano je do obór, czyniono to przy użyciu brzozowej lub świerkowej gałązki zwanej marcinką. Tego dnia zwyczajowo kończyli swą pracę także rybacy. Zwijali sieci, by zdążyć przed nadejściem pierwszych przymrozków.

Swięty Marcin i żebrak, XVII w., Muzeum Narodowe w Warszawie, licencje PD, źródło: cyfrowe MNW

Dziś tradycja świętomarcińska najżywsza jest w Poznaniu. Tego dnia najstarszą ulicą – Świętym Marcinem – przeciąga barwny orszak na czele z rycerzem na siwym koniu. Rycerz spotyka się z prezydentem miasta i na jeden dzień przejmuje jego obowiązki. Oprócz tego w całym Poznaniu królują tego dnia słynne słodkie rogale nadziewane białym makiem. Legenda głosi, że w ich powstaniu palce maczał sam święty Marcin, który natchnął piekarza Walentego do niesienia pomocy najuboższym. Po wysłuchaniu kazania o szlachetnych czynach i ascetycznym życiu świętego Marcina Walenty bardzo chciał pomagać najuboższym, ale nie miał pomysłu, jak się do tego zabrać. Święty Marcin ukazał mu się pewnej nocy, w lśniącej zbroi, na białym koniu, i podpowiedział, by do niesienia pomocy biednym Walenty użył swych talentów. Z nastaniem poranka piekarz był pewien, że tylko śnił, ale zmienił zdanie, gdy znalazł pod drzwiami końską podkowę. A że rogal ma właśnie kształt podkowy, Walenty postanowił wypiekać rogale i obdzielać nimi najuboższych. Wystawił je w Dniu Świętego Marcina na corocznym odpuście. Bogaczom sprzedawał, biedakom rozdawał. Jednak po jego śmierci nie znalazł się nikt, kto kontynuowałby jego dzieło. Pozostała tylko legenda.

Rogale świętomarcińskie, fot. Rzuwig, licencja CC BY-SA 3.0, Wikimedia Commons

Ożywiło ją w XIX wieku dwóch panów: proboszcz świętomarcińskiej parafii Jan Lewicki i piekarz Józef Melzer. Pierwszy wygłosił kazanie, drugi go wysłuchał i przywołał do życia rogale. Tym razem zwyczaj ich wypieku nie zniknął, nawet po tym, jak Melzera już zabrakło. Poznańscy cukiernicy zadbali o swój produkt i ten obyczaj przejęło poznańskie Stowarzyszenie Cukierników.

Katarzyna Ogrodnik-Fujcik

Powrót ZOBACZ NA OSI CZASU
drukuj wyślij facebook

Toruński ród piernikarski ― Rodzina Weese

„Pieprzno i szafranno, mościa panno” – kilka słów o kuchni staropolskiej

"Ziemniaki na pierwsze… na drugie… na trzecie". Kuchnia w czasie okupacji hitlerowskiej

Weźmij kapłona, ochędoż pięknie a daj na stół” – czyli o czytaniu staropolskich receptur

Napoje bogów. Początki popularności kawy i czekolady w Europie i w Polsce

Pierniki dla królów i Marszałka Piłsudskiego. Tradycje patriotyczne w historii toruńskiego piernikarstwa

Krem „Ballada Wyczółowa” i inne smakołyki. Menu z osiemdziesiątych urodzin Mistrza ze zbiorów Muzeum Okręgowego imienia Leona Wyczółkowskiego w Bydgoszczy

„Cukier krzepi, ale Wedel jeszcze lepiej”. Blaszana puszka po kakao firmy E. Wedel ze zbiorów Muzeum Miasta Gdyni
Skumbria po turecku, majonez z raków i Meringues a la Chantilly, czyli hity kart dań na polskich transatlantykach ze zbiorów Muzeum Miasta Gdyni