"Wisła stąd o milę, Staszów o milę, Kurozwęki o dwie…"

U Oleśnickich i Zborowskich w Oleśnicy

Teresa Romańska-Faściszewska w monografii rodzinnej Oleśnicy obszerne fragmenty poświęciła związanym z nią rodom. Zwłaszcza Oleśnickim i Zborowskim, którzy bardzo żywo zapisali się na kartach polskiej historii.

 

„Oleśnica leży śród równin ogromnych, pochylających się ku Wiśle. Wisła stąd o milę, Staszów o milę, Kurozwęki o dwie, Stopnica o milę. Najbliżej leży – Boże odpuść – Pacanów” – pisał w swym Dzienniku pochodzący z tych stron Stefan Żeromski. Dziś trudno uwierzyć, że to nieduże miasteczko w województwie świętokrzyskim może pochwalić się historią równie barwną i długą, co najstarsze i największe ośrodki miejskie w Polsce.

Herb Dębno, którym pieczętowali się Oleśniccy, licencja CC BY-SA 2.5, Wikimedia Commons

Wiele wskazuje na to, że pierwotnie Oleśnica była osadą wojów. Pod koniec XII wieku stała się osadą rycerską pozostającą w rękach jednego rodu. Z tego czasu pochodzi pierwszy zapis o rodzie pieczętującym się herbem Dębno. Dwa stulecia później Oleśnica obejmowała folwark, łany kmiece oraz karczmę z rolami. Posiadała też szpital i dwa kościoły. Rodowa siedziba Oleśnickich wznosiła się na wzgórzu, za rzeką. Żeromski pisał o swych pobytach we dworze, który miał spłonąć w czasie I wojny światowej, a przy którym leżały ruiny „zamczyska” – grube mury z ciosanego piaskowca. Wszystko wskazuje na to, że były to relikty średniowiecznego zamku rycerskiego. Z zachowanych dokumentów wynika, że panowie na zamku pisali się „de Oleschnice”, „de Oleschnica” albo „z Oleśnice”. Po raz pierwszy jako nazwisko „Oleśnicki” pojawiło się przy osobie rycerza Kazimierza Wielkiego, Zbigniewa. Choć inny członek rodu wspinał się po szczeblach kariery już wcześniej, na dworze Władysława Łokietka.

Kościół parafialny pod wezwaniem Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny w Oleśnicy, 2008, fot. Jarosław Kruk, licencja CC BY-SA 4.0, Wikimedia Commons 

W późniejszym czasie słynnych Oleśnickich było wielu. Oprócz Zbigniewa Oleśnickiego, pierwszego w dziejach Kościoła polskiego kardynała, z pewnością należy wymienić jego ojca Jana, zwanego Jaśkiem z Oleśnicy. Jaśko, sędzia krakowski i starosta litewski, bronił dzielnie Wilna i Litwy przed Skirgiełłą. To do niego, do Krakowa, Władysław Jagiełło odesłał jeńców rycerskich spod Grunwaldu. W samej bitwie wsławili się brat Jaśka, Dobiesław zwany Dobkiem (również z Oleśnicy) oraz wspomniany już syn, młodziutki Zbyszko, przyszły kardynał.

Najsłynniejszy z rodu na Oleśnicy, kardynał Zbigniew Oleśnicki na tablicy erekcyjnej w Collegium Maius, fot. Lestat, licencja CC BY-SA 3.0, Wikimedia Commons

Obu unieśmiertelnił Henryk Sienkiewicz na kartach Krzyżaków. Dobiesław był postacią niezwykle barwną. Jego życie porównywano do żywotów rycerzy z pieśni Ariosta. Do historii przeszedł turniej zorganizowany przez wielkiego mistrza Ulryka von Jungingena na cześć Władysława Jagiełły. Dobiesław walczył w nim nieprzerwanie do trzeciej nad ranem i pokonał wszystkich przeciwników. A stawał w szranki z najprzedniejszymi rycerzami z całej Europy. Pod Grunwaldem wystawił własną chorągiew, którą dowodził. Jan Długosz wymienia ją jako 38, z białym krzyżem na czerwonym polu. Dobiesławowi towarzyszył syn Piotr, łowczy sandomierski. Obaj, ojciec i syn, wsławili się mężnymi i dość ryzykownymi czynami także podczas oblężenia Malborka i Radzynia.

Zamek w niedalekim Pińczowie na miedziorycie z 1657 roku. Niewiele dziś pozostało z niegdyś wspaniałej rezydencji najsłynniejszego z Oleśnickich, kardynała Zbigniewa, licencja PD, Wikimedia Commons

Jednak nie tylko Oleśniccy zapisali się żywo na kartach historii. Kolejny rozdział w dziejach Oleśnicy i… Polski napisali już Zborowscy, świetny ród wywodzący się z najstarszej polskiej magnaterii. Pierwszym Zborowskim na Oleśnicy był Marcin (1492–1565), ojciec sławnych synów: Marcina, Piotra, Jana, Andrzeja, Krzysztofa i Samuela. Dwóch z nich miało spocząć w rodzinnej Oleśnicy, w tym najsłynniejszy, Samuel.

Jan Matejko, Samuel Zborowski prowadzony na śmierć, 1860. Zwłoki ściętego wyrokiem królewskim Samuela przywiózł do rodzinnej Oleśnicy jego brat Andrzej, licencja PD, Wikimedia Commons

Zanim jednak ten ostatni przeszedł do historii ścięty z rozkazu Stefana Batorego w Polsce doby pierwszych królów elekcyjnych, do głosu bardzo wyraźnie doszedł jego brat Jan. I to dosłownie. Jan Zborowski był członkiem delegacji wysłanej do Francji po nowego króla, Henryka Walezego. Jak pamiętamy, Henryk nie chciał zaprzysiąc niektórych spośród artykułów od jego imienia nazywanych dziś henrykowskimi. Do gustu nie przypadły mu zwłaszcza dwa: gwarantujący swobodę wiary, sumienia i słowa oraz inny, pozwalający szlachcie na wypowiedzenie posłuszeństwa królowi w przypadku nieprzestrzegania przez niego prawa. Dopiero wystąpienie Jana Zborowskiego zaowocowało zmianą decyzji opornego księcia. Niespeszony tłumem Francuzów i przedstawicieli innych krajów zgromadzonych w paryskiej Notre Dame hetman Jan rzucił głośne i dobitne: „Sinon inurabis, non requabis! Nie zaprzysięgniesz – królem nie będziesz!”. Słowa te miały przejść do historii Polski jako symbol demokracji i tolerancji.

Katarzyna Ogrodnik-Fujcik

 

Powrót ZOBACZ NA OSI CZASU
drukuj wyślij facebook
Francuski książę królem polski
Kaplica na polu Grunwaldzkim. Upamiętnienie bitwy z 1410 roku

Bitwy, wytworne zabawy…Turnieje i inne obyczaje rycerskie na średniowiecznym Śląsku