Żarty poetów,

czyli specyficzne poczucie humoru Wisławy Szymborskiej i… Zbigniewa Herberta

„Podczas Targów Książki ulokowano nas w hotelu bardzo daleko za miastem. Postanowiłam to upamiętnić. Stał tam na półpiętrze olbrzymi globus; sfabrykowałam maleńką wysepkę, przykleiłam na najbardziej pustym miejscu Oceanu Spokojnego i dołączyłam nazwę hotelu” – opowiadała Katarzynie Janowskiej Wisława Szymborska. Poetka zastanawiała się nawet, czy nie należałoby poinformować polskiego ministra spraw zagranicznych i doradzić nawiązanie stosunków dyplomatycznych.

 

Naklejenie wyspy miało miejsce w 2000 roku podczas pobytu na sławnych Targach Książki we Frankfurcie. Zdarzenie opisał w swej książce Nic zwyczajnego. O Wisławie Szymborskiej sekretarz noblistki, Michał Rusinek. Autor wspominał też, że musiał w pobliskim sklepie zakupić klej, a nazwa wyspy została wpisana obok flamastrem.

Wisława Szymborska, fot. Michał Rusinek, publikacja ilustracji dzięki uprzejmości Fundacji Wisławy Szymborskiej

Wisława Szymborska wyznawała, że kluczowa dla poezji jest wiara w „tajemnicze moce drzemiące w każdej rzeczy”. Prawdziwa mistrzyni potrafiła zachwycić się zwierzęciem czy rośliną z atlasu, gwiazdą, planetą, jakimś słowem z encyklopedii i twórczo je wykorzystać. Miała niesamowite poczucie humoru. Z upodobaniem podziwiała w sklepach przedmioty brzydkie, kuriozalne, o dziwnym przeznaczeniu.

Pudełko na papierosy, jeden z prezentów otrzymanych przez Wisławę Szymborską, eksponat z wystawy „Szuflada Szymborskiej”, Kamienica Szołayskich – Oddział Muzeum Narodowego w Krakowie, fot. Kuba Ociepa, publikacja ilustracji dzięki uprzejmości Fundacji Wisławy Szymborskiej

Posiadała też niemały zbiór takich okazów. Przydawały się do sławnych loteryjek urządzanych przez poetkę podczas kolacji dla przyjaciół i znajomych. Jak podaje Jerzy Illg w książce Mój znak, goście losowali numerki, którym odpowiadały starannie przygotowane fanty: „przerażające okazy kiczowatych i doskonale zbędnych przedmiotów, takich jak krzykliwe czerwone skarpetki, piłka ze scenami z safari, nadmuchana postać z obrazu Edwarda Muncha Krzyk, sztuczna szczęka z gumy do żucia, aparat do odciągania pokarmu (który ku radości Wisławy wylosował oczywiście mężczyzna) i inne niewyobrażalne gadżety”. Intrygująca kolekcja podobnych obiektów jest prezentowana na wystawie „Szuflada Szymborskiej” w Kamienicy Szołayskich – Oddziale Muzeum Narodowego w Krakowie.

Zapalniczka w kształcie łodzi podwodnej, jeden z prezentów otrzymanych przez Wisławę Szymborską, eksponat z wystawy „Szuflada Szymborskiej”, Kamienica Szołayskich – Oddział Muzeum Narodowego w Krakowie, fot. Kuba Ociepa, publikacja ilustracji dzięki uprzejmości Fundacji Wisławy Szymborskiej

Szymborska podobno nie przepadała za gotowaniem, choć zapewne umiała to robić (wszak dla Czesława Miłosza szykowała zrazy zawijane z polędwicy z kaszą gryczaną). Gdy na początku lat osiemdziesiątych poważnym problemem było zdobycie podstawowych produktów żywnościowych, poetka potrafiła podać gościom specjalne danie. Bronisław Maj wspominał: „Nie robiła wystawnych przyjęć, kiedy jednak z zagranicy przychodziła paczka z zupami, uroczyście wnosiła filiżanki z wrzątkiem, a na środku stołu ustawiała wazę z wachlarzem torebek. Zupy się losowało, potem dokonywaliśmy korzystnych wymian – ktoś dostawał ogonową zamiast na przykład pomidorowej”.

Uchwyt do spłuczki klozetowej – ramię i dłoń z pierścieniami odpustowymi, prezent ofiarowany Wisławie Szymborskiej przez Michała Rusinka, eksponat z wystawy „Szuflada Szymborskiej”, Kamienica Szołayskich – Oddział Muzeum Narodowego w Krakowie, fot. Kuba Ociepa, publikacja ilustracji dzięki uprzejmości Fundacji Wisławy Szymborskiej

Po otrzymaniu w 1996 roku literackiej Nagrody Nobla do poetki wysyłano przeróżne listy. W jednym z nich pojawiło się pytanie: „Dlaczego dostała Pani Nobla?” Szymborska nie odpisała, choć, jak zwierzyła się Michałowi Rusinkowi, miała ochotę odpowiedzieć: „Bo najwyraźniej Szwedzi są dziwni”.

Kolaż wykonany przez Wisławę Szymborską, publikacja ilustracji dzięki uprzejmości Fundacji Wisławy Szymborskiej

Skłonność do żartów przejawiali i inni twórcy… Ciekawą opowieść przytoczył w Moim znaku Jerzy Illg. W 1967 roku Szymborska wraz z Julianem Przybosiem odwiedzała w Paryżu polsko-francuskiego poetę Jana Brzękowskiego. Na eleganckim spotkaniu pojawił się, mieszkający wówczas w stolicy Francji, Zbigniew Herbert.

Wisława Szymborska, fot. Andrzej Żak, publikacja ilustracji dzięki uprzejmości Fundacji Wisławy Szymborskiej

Jednak najważniejszą postacią miał być pewien sławny francuski pisarz… Wszyscy zgromadzeni wiedzieli, że otrzymał prestiżową nagrodę – Prix Goncourt. Gdy główny bohater wieczoru zasiadł na specjalnie przygotowanym, wspaniałym krześle, Herbert zbliżył się do niego, po czym z szacunkiem i entuzjazmem zaczął rozmowę: „No nareszcie mogę pana poznać, dotknąć, porozmawiać chwilę, no nareszcie, jestem taki szczęśliwy! […] My Słowianie, musimy się tu wszystkiego uczyć, my nic nie wiemy. Wy całą literaturę klasyczną, cały świat łaciński macie we krwi, a my musimy z takim trudem do wszystkiego dochodzić. […] Ja się dopiero tutaj dowiedziałem niedawno, że Hera była żoną Jowisza a Junona była żoną Zeusa”. Sławny pan grzecznie tłumaczył, że to raczej odwrotnie, „ale to nic nie szkodzi, bo te boginie i ci bogowie to są właściwie jednakowi”…

Zbigniew Herbert, fot. Benedykt Jerzy Dorys, 1962, Biblioteka Narodowa, źródło: Polona

W tym momencie Herbert, ku zdumieniu Francuza, odparował: „No, nie jest to takie pewne. Przecież Rzymianie brali swoje wierzenia nie bezpośrednio od Greków, ale od ludów zamieszkujących półwysep, a przede wszystkim od Etrusków. […] Również ich atrybuty są trochę inne”, a następnie zaczął śmiało i swobodnie powoływać się na zajmujących się tym tematem profesorów, wykazując tym samym niemałą znajomość rzeczy… Znakomity gość mocno zmieszany, wkrótce opuścił spotkanie… Ot, takie żarty poetów!

Ewa Olkuśnik

Powrót ZOBACZ NA OSI CZASU
drukuj wyślij facebook

"Smoka pokonać trudno, ale starać się trzeba”. "Nowe Ateny", czyli edukacyjna misja księdza Benedykta Chmielowskiego

To nie jest scena z "Quo vadis"! "Dirce chrześcijańska" Henryka Siemiradzkiego z Muzeum Narodowego w Warszawie

Niedorzeczne ogłoszenia i absurdalne porady. Primaaprilisowe wydawnictwa Juliana Tuwima i Antoniego Słonimskiego

Ziemia Obiecana. Jak bez pieniędzy zbudować fabrykę

"Rozdyndałem się do głębi". Nagroda Nobla dla Władysława Reymonta

Superprodukcja z minionej epoki. "Pan Tadeusz" Ryszarda Ordyńskiego

NOBLISTA W LUBLINIE. Czesław Miłosz doktorem honoris causa Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego

Brak pomyłki w tytule. "Witold Gombrowicz" Włodzimierza Pawlaka z kolekcji Muzeum Sztuki w Łodzi