Boże Narodzenie w siedemnastowiecznej zagrodzie

Ekspozycja w Muzeum Budownictwa Ludowego w Sanoku

Polak i Rusin szli na wigilię i musieli pokonać strumień. Polak szybko ściągnął buty z cholewami, przeszedł przez wodę i zdążył. Rusin musiał rozsupłać chodaki (kierpce sznurowane rzemykami na łydkach) i spóźnił się. Dlatego druga wigilia, ruska, była obchodzona prawie dwa tygodnie po katolickiej. Dawne obyczaje związane ze świętami Bożego Narodzenia przypomina wystawa w sanockim skansenie.

 

Południowo-wschodnia Polska obfituje w zabytki ruskiej (ukraińskiej) kultury ludowej. Muzeum Budownictwa Ludowego w Sanoku prezentuje w odpowiednich sektorach Parku Etnograficznego dziedzictwo Bojków, Dolinian, Łemków i Zamieszańców.

Najbliżej Sanoka skupili się Dolinianie. Potomkowie tej autochtonicznej ludności ruskiej mieszkali tu jeszcze przed przyłączeniem Rusi Czerwonej do Polski w 1341 roku. W kolejnych wiekach na tych terenach osiedlali się Rusini, Polacy i Niemcy. Ludność niemiecka szybko jednak zatraciła swą odrębność etniczną. Wieś doliniańską, zamieszkiwaną przez Rusinów i Polaków, charakteryzowała dwuwyznaniowość. Stąd w pejzażu widoczne były cerkwie grekokatolickie i kościoły rzymskokatolickie. Wiele miejscowości dzieliło się na dwie części: polską i ruską, jak na przykład Dąbrówka Polska i Ruska – obecnie przedmieścia Sanoka.  

Chałupa z Dąbrówki, 1681, Muzeum Budownictwa Ludowego w Sanoku, fot. M. Kraczkowski

Z Dąbrówki Ruskiej pochodzi, przeniesiona do Muzeum Budownictwa Ludowego w Sanoku, jednobudynkowa zagroda. Podobne budowano w XVIII wieku, a im dalej od Sanoka, tym później – nawet jeszcze na początku XX wieku. Budynek, z czterospadowym dachem krytym słomą, posiada jedną izbę i komorę, oddzielone sienią od stajni, boiska z sąsiekiem (miejsce, gdzie wjeżdżano wozem i składano snopy zboża) i wozownię. Pierwotnie była to chałupa kurna, o czym świadczą zaczerniona powała i otwór do odprowadzania dymu na strych. Powała w izbie wspiera się na tragarzu (rodzaj belki) z wyciętą datą i wypisaną cyrylicą sentencją: „Błogosław Boże dom ten i wszystkich w nim żyjących działo się roku bożego 1681 Grzegorz Mełyk Zahutyński Anno Domini 1681”. Nie wiadomo, czy cały budynek wzniesiono w tym czasie. Być może zachowała się izba z komorą lub nawet tylko sam tragarz.

We wnętrzu izby pokazano wystrój związany z Wigilią, obchodzoną na początku XX wieku w rodzinach, w których mieszały się wyznania grecko- i rzymskokatolickie. Świadczą o tym zawieszone ukośnie pod powałą obrazy religijne, które mają podpisy w języku polskim i starocerkiewnym.

Chałupa z Dąbrówki, tragarz w izbie z sentencją i datą budowy 1681, Muzeum Budownictwa Ludowego w Sanoku, fot. M. Kraczkowski

Dzień wigilijny zaczynano od odpowiedniego przygotowania izby. Pod powałą zawieszano pająki – ozdoby ze słomy, bibułki, fasoli, grochu, a nawet pierza. Gospodarz stawiał w kącie snop zboża, zwany „dziadem wigilijnym”. Przynosił wiązkę słomy rozścielaną na podłodze i siano, które rozkładano na stole pod białym obrusem. W siano sypano ziarna zbóż. Pod stołem, którego nogi otaczano żelaznym łańcuchem, kładziono ostre żelazne przedmioty: siekierę, sierp, lemiesz i trzósło (elementy pługa), by odpędzały złe moce. Podczas wieczerzy trzymano na nich nogi, wierząc, że będzie się mocnym i zdrowym. Na stole ustawiano świecę w naczyniu z ziarnem, czosnek i sól, miseczkę z miodem i opłatek.

Chałupa z Dąbrówki, rozeta i krzyż na tragarzu, Muzeum Budownictwa Ludowego w Sanoku, fot. M. Kraczkowski

Gdy na niebie ukazała się pierwsza gwiazda, siadano do wieczerzy. Zapalano świecę, modlono się w intencji zmarłych członków rodziny. Na początku dzielono się czosnkiem, koniecznie w łupinie, maczając go w soli (mówiono: „nie łup mnie do gołego, będę cię bronił od wszystkiego złego”). Opłatkiem z miodem łamały się rodziny nie tylko rzymskokatolickie, ale także dwuwyznaniowe. Składano sobie życzenia. Potrawy, których powinno być dwanaście, przygotowywano ze wszystkich płodów, jakie dają pola, lasy, ogrody, sady. Podawano je w jednej wspólnej misce i jedzono drewnianymi łyżkami. Z każdego dania odkładano trochę pokarmu łyżką do skopca (drewnianego naczynia z klepek) dla bydła.

Chałupa z Dąbrówki, wnętrze izby i stół przygotowane do wieczerzy wigilijnej, okres międzywojenny, Muzeum Budownictwa Ludowego w Sanoku, fot. M. Kraczkowski

Spożywaniu potraw towarzyszyły różne zabiegi mające zapewnić urodzaj. Przy jedzeniu kapusty łapano się za głowę, aby urosła takiej wielkości. Kutię podrzucano do powały. Gdy ziarna przylepiły się, miał być urodzaj na pszenicę. Podczas jedzenia grochu zapraszano wilka, zaklinając go równocześnie, aby nie pojawił się przez cały rok. Po wieczerzy dziecko, które pasało krowy, wiązało łyżki powrósłem ze słomy, żeby te zwierzęta nie rozbiegały się po pastwisku. Do powały rzucano słomę. Ile źdźbeł się przyczepiło, tyle będzie kop zboża w polu. Słoma na podłodze służyła w noc wigilijną dzieciom do spania. Baraszkowały w niej wraz z matką, udającą kwoczkę i kurczęta. Zapowiadało to dużą liczbę kwoczek. Dziewczęta zajmowały się wróżbami matrymonialnymi. Gospodarz obwiązywał słomianymi powrósłami drzewa w sadzie. Zastraszał je siekierą, grożąc, że w wypadku nieurodzaju zostaną ścięte.

Wigilia, zwaną popularnie ruską – Swiatyj Weczer, odbywała się według obowiązującego w kościele wschodnim kalendarza juliańskiego, czyli dopiero 6 stycznia. Zapraszano na nią polskich sąsiadów. Rusini obchodzili jeszcze Szczedryj Weczer – wigilię przed Jordanem 19 stycznia. Jej przebieg był taki sam jak wigilii przed Bożym Narodzeniem.

Danuta Blin-Olbert

Powrót
drukuj wyślij facebook

Szczupaki, karpie, liny, łososie – zwyczajnie lub na kolorowo. Ryba, czyli tradycyjne, postne danie na wigilijnym stole.

Wigilijne maskarady kaszubskich "gwiôzdek". Maszkarony i akcesoria kolędnicze ze zbiorów Muzeum Narodowego w Gdańsku

Moda na choinkę. Drzewko bożonarodzeniowe w polskiej tradycji

Rajskie jabłuszka, pierniczki, gwiazdy i anielskie włosy, czyli magia ozdób choinkowych

 

Boże Narodzenie w siedemnastowiecznej zagrodzie. Ekspozycja w Muzeum Budownictwa Ludowego w Sanoku