Potrawy z makiem pojawiają się na stole wigilijnym prawie w każdym domu. Kiedyś ich przygotowanie było bardzo pracochłonne. Wielu narzekało na ból dłoni podczas długiego, mozolnego ucierania małych srebrzystoszarych ziarenek. Makowce, łamańce, kluski z makiem i… kutia. W tradycji wielu rodzin mieszkających niegdyś na kresach to obowiązkowy przysmak.
Pobierz wzor i wydrukuj na koszulce lub faruszku.
Zobacz jak zrobić przyprasowankę: film z instrukcją
Kutia jest znana nie tylko w Polsce, ale też na Ukrainie, Białorusi i w Rosji. Podstawowe jej składniki to ziarna zboża, najczęściej pszenicy, miód i mak. Ten ostatni już w starożytności miał specjalne, symboliczne znaczenie. Roślinę tę wiązano z Morfeuszem – mitologicznym bogiem marzeń sennych. Kwiaty maku, wplecione w kłosy zboża, towarzyszyły Demeter – greckiej bogini ziemi, plonów i urodzaju. Mak miał też porastać brzegi Lete – rzeki zapomnienia będącej granicą między krainami życia i śmierci.
Kutia, tradycyjne ukraińskie danie bożonarodzeniowe, fot. Oleh Petriv, licencja PD, Wikimedia Commons
Słowianie używali maku jako składnika potraw spożywanych podczas stypy (posiłku towarzyszącemu obrzędom pogrzebowym). Wierzono, że ułatwia zmarłemu przejście ze świata żywych do świata umarłych. Na przykład na Rusi wkładano ziarenka maku do odzieży osoby przygotowywanej do pochówku, co miało chronić przed odwiedzinami ducha. Jednocześnie uważano mak za środek chroniący przyszłe plony przed potencjalnym kataklizmem, szczególnie zarazą. Wysiewano go więc na obwodzie pól. Znany też był jako symbol płodności i dobrobytu, stąd praktykowane między innymi na Żmudzi i Litwie obrzucanie panny młodej makiem i zbożem.
Józef Mehoffer, Boże Narodzenie, witraż, 1902–1906, Muzeum Narodowe w Krakowie, Oddział Dom Józefa Mehoffera, licencja PD, zbiory cyfrowe MNK
Ziarna pszenicy już w starożytności symbolizowały życie, a ich połączeniu z makiem przypisywano znaczenie magiczne podczas przesilenia zimowego 22 grudnia. Dla Słowian wspólne posilanie się potrawą złożoną z kaszy jęczmiennej (pęczaku), maku i miodu oznaczało zgodę. Tradycja chrześcijańska zaadaptowała ten przysmak, pojawiła się bowiem legenda o tym, że Matka Boska w dniu urodzenia Jezusa jadła kutię.
Zygmunt Gloger, autor Encyklopedii staropolskiej, pisał: „Bez kucyi nie było w Polsce uczty wigilijnej ani u kmiecia, ani u magnata, lubo nazwa powyższa była tylko powszechną na Litwie, Rusi i Podlasiu. W potrawie zaś samej ta była tylko różnica, że chłopek i zagrodowiec przyrządzał ją z pęcaku jęczmiennego, a możni z kaszy jęczmiennej zwanej perłową, którą zastępowano potem ryżem, miód zaś rodzynkami, a mleko makowe polewką migdałową”.
Tadeusz Makowski, Kolęda w olbrzymim mieście, drzeworyt, 1924, Muzeum Narodowe w Warszawie, licencja PD, cyfrowe MNW
Dokładnie nie wiadomo, skąd pochodzi nazwa tej potrawy. Może od greckiego słowa kókkos oznaczającego pestkę, ziarno albo od kucia, czyli obijania jęczmienia tak, aby otrzymać pęczak. Niektórzy autorzy podają, że garnek z kutią stawiano w czasie świąt na „pokuciu”, czyli na ławie w kącie, pod obrazami świętych.
Tadeusz Chrzanowski, historyk sztuki, profesor Politechniki Krakowskiej i Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, wspominał wigilię w domu rodzinnym w Mroczynie niedaleko Hrubieszowa: „Podobno należało jakość kutii (czyli jej przylepność) sprawdzać rzucaniem sowitej porcji na sufit i jeśli się doń przyklejała znaczyło to, że jest dobra, ale mama surowo zakazała tego procederu”. Inni autorzy zanotowali, że z ilości przylepionej do sufitu kutii wróżono. Przewidywano na przykład, jakie będą plony w następnym roku.
Edward Gorazdowski, Boże Narodzenie, drzeworyt, druga połowa XIX wieku, Muzeum Narodowe w Krakowie, licencja PD, zbiory cyfrowe MNK
Najprostsza kutia mogła składać się z ugotowanych ziaren pszenicy z dodatkiem miodu, posypanych makiem. Bardziej wykwintna miała w sobie, prócz zboża, sporo utartego maku, miód i przeróżne bakalie – rodzynki, migdały, orzechy, suszone figi czy daktyle. Dobrze smakowała lekko schłodzona.
Dziś, gdy elektryczny robot czy maszynka do mielenia wykonują za nas ciężką pracę polegającą na rozdrobnieniu makowych nasion, przyrządzanie kutii to sama przyjemność. Smak wyborny. Tylko czy ktoś odważy się wykonać brudzącą sufit wróżbę, jak to kiedyś bywało?
Ewa Olkuśnik
Powrót